Smukła kobieta o długich włosach stała
oparta o drzewo na polu treningowym. Jej grupa miała mniej niż 10 minut by się
pojawić. Nie tolerowała spóźnień.
- Lepiej dla
nich by zdążyli- mruknęła pod nosem.
- Nie wiesz, że
mówienie do siebie jest pierwszą oznaką choroby psychicznej?- odezwał się głos
dochodzący zza drzew.
- Sai...myślę,
że to stadium mam już za sobą- uśmiechnęła się.
- Wiedziałaś?-
spytał Sai, pojawiając się tuż obok.
- Wiedziałaś.
Nagle przed ich oczami pojawiła się chmura dymu.
- Sakura-san!
Jestem do twojej pełnej dyspozycji! Moja młodość i siła są do twoich usług!-
Lee wyłonił się z kłębów kurzu i skłonił się lekko przed Sakurą.
Chłopak
wyglądał dużo korzystniej niż kilka lat temu. Może nie był porażająco
przystojny jak na przykład, nie przymierzając... Uchiha, ale miał swój urok.
Cieszyła się, że jest w jej składzie.
-No to tylko Karin została...o wilku mowa- ruda dziewczyna
biegła do nich ledwo hamując przed Sakurą.
-Sakura...ja
muszę ...ci ...coś po..powiedzieć...- nie dokończyła, bo Haruno dostrzegła
dwóch Uchiha i Suigetsu, którzy zmierzali ku nim.
- Co oni tu
robią?- warknęła- Nie wiedzą, że mamy trening?
- No...właśnie
wiedzą...- pisnęła Karin.
- Teren
zajęty!- krzyknęła do mężczyzna.
- Spokojnie, przyszliśmy
popatrzeć- uśmiechnął się Itachi. Usiedli na zwalonym drzewie obok i czekali.
- Nie
potrzebujemy widzów. To nie cyrk.
- Co do cyrku
to nie byłbym taki pewien, ale… Karin nas zaprosiła. Czyżbyś nie panowała nad
swoja grupą, Haruno?- Sasuke uśmiechnął się złośliwie, wskazując na czerwoną
dziewczynę, która właśnie została wydana.
- Karin?-
podniosła brew patrząc na podwładną.
Była wściekła, ale nie chciała dać tego po sobie poznać.
- Sakura! Ja
musiałam cię bronić!
- Bronić?-
zdziwiła się- Mnie? Niby przed kim?
-
Przed..przed...- zerknęła za plecy, gdzie siedzieli mężczyźni- przed Sasuke-
dodała cicho.
- Niby czemu?
- Powiedział,
że jesteś naszym liderem, bo Naruto to twój przyjaciel, i że jesteś słaba...-
tłumaczyła się jak dziecko.
Krew w
niej zawrzała. Oj, bardzo jej nie doceniał!
Sai i Lee czekali na wybuch. Nie podejrzewali Sakury, o to by
puściła coś takiego płazem...
- Skoro wam
zależy- rozłożyła ręce jakby było jej wszystko jedno- tylko nie
przeszkadzajcie. Zaczyna...Kurde! Co jest?!
Na
horyzoncie pojawili się następni widzowie. Gdy podeszli okazało się, że to
Naruto, Kakashi, Kiba, Ino i Shikamaru.
- Hejka
Sakura-chan!- przywitał się Naruto.
- Co to ma
znaczyć głąbie jeden, co?!- podeszła do niego.
- No wiesz? Więcej
szacunku dla... dobra już mówię- zasłonił się widząc minę przyjaciółki i
przygotowaną dla niego pięść.
- Sakura.- spoważniał- Doskonale wiesz, dlaczego tutaj jesteśmy-
mówił na tyle głośno, żeby wszyscy słyszeli i nie musiał się powtarzać-Wróciłaś
do wioski, więc czas by wszyscy inni poznali prawdziwy powód twojej nie
obecności w Konoha. Chyba nie sądzisz, że kupili te bajeczki o beztroskich
podróżach… Pokaż nam rezultat twoich treningów i... twoich odkryć- mówił to w
autorytecie Hokage, ale z jego niebieskich oczu biło ciepło i serdeczność.
Wiedział ile dziewczyna wycierpiała przez ostatnie lata.
Westchnęła
głośno. Czyli wydało się... Nie wiedziała dlaczego, ale wstydziła się swoich
umiejętności. Jakby nie były jej, jakby to nie była ona...
- Dobrze
Naruto- zerknęła na resztę towarzystwa, które miało pytania wypisane na
twarzach.
- No to do
roboty- odparł zadowolony- najpierw Karin, później Lee i na końcu Sai.- wskazał
palcem na poszczególne osoby.
Odeszła
dalej. Widzowie usunęli się na bok.
- Słyszeliście
Hokage. Karin zostajesz tu ze mną. - zwróciła się do rudowłosej kobiety.
- Hai!
Karin
stała speszona. Nie była typem wojownika, ale jej zdolności były cenne w
oddziale Anbu. Każdy w składzie miał określona rolę. Ona również miała
swoją.
- Zaczynaj!- krzyknęła w jej stronę Sakura.
Wiedziała,
że musi zaprezentować całą paletę swoich technik. Karin nie była dla niej
żadnym przeciwnikiem, ale nie chciała jej upokorzyć. Stała całkowicie
opanowana. Uspokoiła swoja chakrę, by zużywać jej jak najmniej i aby była niewyczuwalna.
Karin
ruszyła, Biegła wprost na liderkę rzucając w nią shurikenami. Nie miała planu,
po prostu atakowała. Nigdy nie była dobra w walce, nie posiadała żadnych silnych jutsu. Nagle zatrzymała się. Widziała
jak Sakura wyciąga powoli dłoń przed siebie nie spuszczając z niej oczu.
dostrzegła coś niebieskiego. Z jej dłoni wydobyła się chakra tworząc ochronna
tarczę. Widziała jak broń wbiła się w ścianę z chakry. Przeniosła zszokowany
wzrok na Sakurę, która z kolei uniosła drugą dłoń i wykonała krótką pieczęć, a
ostrza z niesamowita prędkością oderwały sie od tarczy kierując się w oniemiałą
Karin.
Próbowała
uciec, ale była zbyt wolna. Wiedziała, że nie zdąży. Przygotowała się na
ból.
I on
nadszedł, ale nie taki jakiego sie spodziewała. Poczuła silne uderzenie w
okolicach brzucha i odleciała na kilka metrów, uderzając o pobliskie drzewo.
Wytarła z warg ściekającą krew, próbując złapać oddech. Ból promieniował na
całe ciało.
Spojrzała
do góry. Stała przed nią Sakura z wyciągniętą ku niej ręką.
- Już wystarczy, Karin. Wiem, że jesteś dobra w tym co
robisz. Mam dla Ciebie miejsce w grupie i wiem, że mnie nie zawiedziesz-
uśmiechnęła się.
Dziewczyna złapał dłoń liderki, zdziwiona jej postawą.
- Przecież...
- Wystarczy-
nie chciała jej łamać. Sądziła, że w jej przypadku lepiej podziała motywacja
niż kara.
Karin
wstała z małą pomocą. Otrzepała ubranie, mając więcej szacunku dla Sakury niż
wcześniej, z tryumfującą satysfakcją, że Sasuke Uchiha się mylił co do jej
kapitana. Uśmiechnęła się do siebie. Sakura Haruno nie była słaba. Przeniosła
wzrok na „widownię”. Kilka osó zamarlo, inne szeptały między sobą.
- Jakim cudem
wykonała pieczęć jedną ręką?- dziwił się Itachi- A pomysł z tarczą z chakry
całkiem dobry. Tylko nie sądzę by miał szerokie zastosowanie…ciekawe ile
energii zjada to jutsu…- zastanawiał się na głos.
- Phh… to nic
takiego- mruczał pod nosem drugi Uchiha.
Stał z założonymi rękami i znudzoną miną.
- Co ty gadasz?! To
było super! Nigdy nie widziałem by ktoś wykonał pieczęć jedną ręką- oburzył się
Naruto.
Kakashi drgnął. Spojrzał na Sasuke i Naruto.
- Hm…- chwycił się za brodę- Lata temu spotkaliśmy kogoś takiego…
Sakura też tam była…Ciekawe…
- Nie wiem o kim mówisz Kakashi- Sasuke przybrał na twarz maskę
obojętności.
- Ty chyba masz sklerozę Sasuke!- śmiał się Naruto- Przecież to
był…a w sumie, sami zobaczycie!- machnął ręką.
- Ale z ciebie młotek.- wkurzył się Uchiha. Czyli Naruto wiedział?
A zresztą co to ma za znaczenie…
- Sam jesteś młotek!
- A ty głąb.
- Wiesz co?! Może i głąb, ale ja wiem coś czego ty nie wiesz!-
wskazał tryumfalnie palcem na Sasuke.
- Ludzie, jakim cudem zostałeś Hokage, młotku…
Sakura czekała.
Teraz przyszła kolej na Lee.
- Sakura-san, obiecuję, że nie zrobię ci krzywdy- postawą Lee nie okazywał
braku szacunku, ale szczerą troskę.
- Dzięki Lee…Spróbuję zrewanżować się tym samym- uśmiechnęła się
promiennie. Przez chwilę Lee poddał się urokowi jaki rozsiewała wokół siebie
Sakura. Nie od dziś czuł do niej coś więcej niż sympatię.
- Zapraszam, Lee- mrugnęła do niego.
Widział jak
nieświadomie wykorzystuje swoją urodę na bezbronnym chłopaku. Bawiła go ta
sytuacja, choć czuł pewien dyskomfort, że tak łatwo rozdaje swoje uśmiechy mężczyznom.
Nie podejrzewał siebie o jakieś uczucia, ale prze lata przyzwyczaił się do
myśli, że Sakura Haruno w pewien sposób… należy do niego. Może i wspominając
ją, nie poświęcał jej jakichś cieplejszych myśli, ale to była przecież Sakura!
Kochała go. Więc co się stało z tą jej irytującą miłością? Owszem, drgnęło w
nim coś podczas ostatniej nocy, ale bynajmniej nie serce…
- Zaczynają!- krzyknął Naruto, co całkowicie wytrąciło młodego
Uchihę z rozmyślań.
- Co zrobisz, Sakura?- mruknął do siebie. Taijutsu Rocka Lee już
dawno przewyższało styl jego mistrza, Gaia. Lee był naprawdę silny i
szybki, i moc wyzwalana poprzez
skumulowanie chakry może nie wystarczyć Sakurze do pokonania przeciwnika.
Itachi spojrzał na Sasuke. Wiedział, że młoda
kobieta jest obiektem zainteresowania jego młodszego braciszka. Niestety,
biorąc pod uwagę jego trudny i oschły charakter, sprawy mogą się mocno
skomplikować…
Lee
zaatakował pierwszy. Pojawił się tuż przed dziewczyną wyprowadzając szybkie
kopnięcie, które Sakura zdążyła zablokować. Następnie podparł się ręką o
podłoże i spróbował raz jeszcze.
-Konoha Senpuu!
Kunoichi w ostatniej chwili uchyliła się przed ciosem, podcinając
jednocześnie przeciwnika, któremu udało się odskoczyć.
Skumulowała odpowiednią ilość chakry w stopach i ruszyła do
przodu. Odbijając się z większą siłą od podłoża była szybsza, tak więc zanim
Lee zorientował się o co chodzi, leżał już na ziemi, wcześniej obijając się
przez kilka metrów placu treningowego.
- Ech…Lee. Możemy zacząć walczyć?- spytała zrezygnowana. Poprawiła
kosmyk , który uciekł jej na twarz i czekała trzymając jedną rękę na biodrze.
Doskonale wiedziała, że Lee nie walczy z nią na poważnie. Mężczyzna
wstał i podrapał się niepewnie w głowę widocznie zakłopotany, że tak szybko go
przejrzała.
- Przykro mi Sakura-san. Ala jak mam z
tobą walczyć, skoro przysięgałem cię chronić?- rozłożył ręce na znak poddania i
ruszył w stronę widowni okazując tym, że wycofuje się z treningu.
Sakura stała totalnie zaskoczona. Nigdy
by nie podejrzewała, że Lee będzie honorował obietnicę złożoną przed laty.
Uśmiechnęła się lekko, mając do mężczyzny cieplejsze uczucia.
- Upierdliwe to, ale też bym tak
zrobił- stwierdził Shikamaru.
- Hę? Niby czemu?- zdziwił się Kiba.
- Proste. Lee specjalizuje się tylko w taijutsu.
Musiałby ją uderzyć. - wyjaśnił.
- Dalej nie rozumiem.
- Przecież to obciach uderzyć kobietę-
westchnął i spojrzał w chmury.
- Podczas walki płeć nie ma znaczenia.
Ona przede wszystkim jest teraz kunoichi. Dodam, że bardzo piękną kunoichi…-
uśmiechnął się Itachi, zerkając na brata, który stał niewzruszony jego słowami.
- Hej!- wykrzyknęła Ino celując palcem
w starszego Uchihę- Czy mi się wydaje czy ty podrywasz Sakurę?!
Itachi udał, że się zastanawia.
- Sakura jest piękna, silna, mądra,
zdolna…- wyliczał po kolei dopóki nie przerwał mu Sasuke.
- …i wredna- Itachi udał, że nie
słyszał wtrącenia brata.
- …a ja jestem wolny, więc czemu nie?
Szok wymalował się niemal na wszystkich
twarzach. Tylko mina Sasuke nie wyrażała zdziwienia, był to raczej grymas,
który nie wróżył niczego dobrego.
- Żartujesz sobie…prawda?- wyjąkała
Ino, która poznała już trochę Itachiego i polubiła go, ale znając beznadziejną
miłość Sakury do młodszego z braci, wiedziała, że wszystko nie jest takie
proste jak by się mogło wydawać.
- Taaak, no jasne, że żartuję- wzruszył
ramionami- Choć to fajna dziewczyna-
uspokoił resztę.
Suigetsu głośno westchnął, jakby mu
spadł ciężar z serca. Podszedł do Itachiego i klepnął go w plecy.
-
Stary, nudno byś nie miał. Obawiam się jednak, że mógłbyś przysporzyć sobie
wrogów w pewnej męskiej części wioski…- mrugnął do niego porozumiewawczo.
-
Tak, to byłby kłopot- zerknął na brata, który przyglądał się Sakurze z
nieskrywaną złością.
W
tym czasie, gdy na widowni strojono sobie żarty ze swatania Sakury z Itachim,
dwoje ludzi stało naprzeciw siebie, a na ich twarzach malowała się ekscytacja.
Sai był inny niż Lee- mogła liczyć na
dobrą walkę. Teraz była szansa, aby wykorzystać techniki, które tak skrzętnie
skrywała. Jeszcze nie pogodziła się do końca ze swą nową naturą… Mężczyzna
wyszczerzył się do niej w szczerym uśmiechu.
-
Może jakiś pokaz im zrobimy, co ty na to? Skoro już wykupili bilety i przyszli
na show…- stanął niedbale, opierając rękę na biodrze.
- Jak sobie życzysz- zgodziła się-
Tylko…- udała, że się zastanawia.
- Tylko co?
- Czy Ino później da radę cię
poskładać?- zrobiła zatroskaną minę, ale w środku cieszyła się na uczciwy
pojedynek.
- Tak łatwo ci ze mną nie pójdzie, pani
lider- Sai przyjął pozycję do ataku.
- Zobaczymy- uśmiechnęła się pokazując
mu język.
Stali przez chwilę, mierząc się
wzrokiem, analizując dotychczas znane jutsu przeciwnika i opracowując
strategię.
Sai
wyciągnął zwój, po którym przeciągnął kilka razy pędzlem. Przesłał do owego
przedmiotu swoją chakrę i po chwili stały przed nim dwa olbrzymie lwy, łypiąc
na nią złowieszczo i głośno powarkując. Nie wiele myśląc, Sakura przygryzła
kciuk, a gdy spłynęła kropla jej krwi wykonała jutsu przywołania, kładąc dłoń
na ziemi.
-
Kuchiyose no Jutsu!
Na
ziemi pojawiły się znaki, a z dymu wyłoniły się dwa ogromne dzikie koty. Futro
miały gęste, śnieżnobiałe, zaś ślepia w kolorze złota. Jeden z nich położył
swój wielki łeb na ramieniu Sakury, obserwując uważnie poczynania wrogów.
-
Potrzebuję waszej pomocy w treningu- Sakura skłoniła lekko głowę na znak
szacunku na co większy z dwójki przywołanych odpowiedział tym samym.
-
Oczywiście- wymruczał.
Sai
na moment zamarł w szoku, ale po chwili odskoczył w tył, dając równocześnie
znak, by jego lwy zaatakowały. Również
dzikie koty Sakury ruszyły do przodu. Jutsu Sai’a nie miało żadnych szans- w
zetknięciu z prawdziwymi kłami i pazurami, lwy przeistoczyły się w mgnieniu oka
w plamy ciemnego atramentu, który znaczył teraz białą sierść przywołanych
stworzeń.
Kobieta z wypisanym zawodem na twarzy stała i
czekała na dalszy ciąg walki. W oddali słychać było jak Ino dopinguje swojego
chłopaka. Założyła ręce na biodra i poczekała aż jej pupile zajmą miejsca po
obu stronach jej osoby.
-
Sai, co teraz? To wszystko? Myślałam, że się lepiej zabawię- uśmiechnęła się
prowokacyjnie odgarniając włosy do
tyłu.- Shizo, Rispa- zwróciła się do kotów- Ruszajcie!- wydała rozkaz.
Jednak
ku jej ogromnemu zaskoczeniu, lwy nie usłuchały polecenia. Stały jak wryte, a w
ich ogromnych złotych oczach widać było wściekłość i niedowierzanie. Nagle
większy z nich, Shizo, zamachnął się łapą z ostrymi jak szable pazurami, na
Sakurę, która ledwo uskoczyła, by po chwili zrobić unik przed potężną szczęką
Rispy.
-
Co jest do cholery?!- gdy opadł kurz, jej oczom ukazał się ogromny krater w ziemi, który powstał na
skutek uderzenia. Lwy nadal atakowały swoją panią, której pozostało lawirować
pomiędzy kłami i pazurami.
-
Wybacz pani- zawarczał wściekły Shizo, którego duma została nadszarpnięta- Ale
zdaje się, że ten chudy chłoptaś jakimś sposobem nas kontoluje!
Sakura
oniemiała, uskakując raz po raz by uniknąć ataków. Zerknęła na Sai’a, który
stał z miną zwycięzcy. Patrzył na nią z politowaniem, jednocześnie koncentrując
się na utrzymaniu z dłoni pieczęci.
‘Skup się do cholery!’- złajała sama
siebie w duchu. Zaczęła analizować stan na polu walki, obserwując jednocześnie
Sai’a i broniąc się przed swoimi podopiecznymi.
Wśród reszty towarzystwa nastąpiło
poruszenie.
-
Ale jak to?- pytał Suigetsu.- Przecież Sai nawet nie dotknął żadnego z
przywołanych zwierząt.
Ino tylko się uśmiechnęła, ciesząc się
z pewnego zwycięstwa swojego narzeczonego. Kakashi i Itachi mieli bardziej
poważne miny. Hatake znał dobrze Sai’a i doskonale wiedział jak działa jego
jutsu. Było jeszcze niedopracowane, owszem, ale postępy jakie poczynił w
doskonalenie tej techniki przez ostatnie tygodnie, mocno mu zaimponowały. Mimo
to, zdawał sobie sprawę również, że Sakura oprócz nowych umiejętności, które im
pokazała podczas treningu, posiada niesamowitą zdolność do analizowania technik
i wykrywania ich słabych punktów. Jej wygrana to była tylko kwestia czasu.
-
Chyba już…- mruknął. Wszyscy czekali w napięciu na finisz walki.
Już
wiedziała! Co prawda zajęło jej to trochę czasu, ale technika Sai’a nie miał
przed nią już żadnych tajemnic. Skumulowała chakrę w pięści i uderzyła w
ziemię, która rozstąpiła się pod wpływem działającej na nią destrukcyjnej siły,
a Shizo i Rispa zmuszone były do uskoku na dalsza część placu treningowego. Dostrzegła
jak zwierzęta zachwiały się przez chwilę i zastygły w bezruchu, jakby nie
wiedziały co dalej zrobić. Spojrzała w górę, gdzie umknął jej przeciwnik,
lądując na gałęzi drzewa.
-
Dlaczego Sakura-chan po prostu ich nie
odeśle?!- niecierpliwił się Naruto. Spojrzał z irytacją na rozgrywaną scenę.
- Może to nie jest możliwe?- bardziej
stwierdziła niż zapytała Ino.
-
Hę? To ja już chyba nic nie rozumiem…- Naruto dał za wygraną.
-
Masz dość?- rzucił Sai.
-
Chyba śnisz!- Sakura ruszyła do przodu. Dzikie koty znów zaatakowały swoją
panią. Ale tym razem, ona doskonale wiedziała co robić. Przesłała odpowiednią
ilość chakry w stopy, dzięki czemu jej szybkość momentalnie wzrosła. Umknęła
pazurom i ostrym jak brzytwa kłom, zmniejszając błyskawicznie dystans pomiędzy
sobą i Sai’em. Tego się nie spodziewał.
Kunoichi
uderzyła go potężnym ciosem w twarz, tak, że nie zdążył nawet wyprowadzić
bloku. Uderzył o pobliski pień drzewa,
łapiąc z trudem powietrze w płuca. Sakura odwróciła się od niego i rozkazała
swoim lwom wracać do siebie. Koty zniknęły w kłębach dymu rozdrażnione, że
zostały wykorzystane przez jutsu innego shinobi.
-
Wiedziałaś?- zapytał Sai, zbierając się z ziemi.
-
Wiedziałaś- odpowiedziała swoim zwyczajem.- Ale jeszcze nie skończyliśmy.-
błysk w zielonym oczach, potwierdził tylko mężczyznę w przypuszczeniach, że ta
kobieta miała jeszcze coś w zanadrzu.
Poczekała chwilę by Sai się ogarnął i
wyciągnęła przed siebie obie ręce.
- Teraz mój drogi, pokażę ci coś czego
jeszcze nikt w Konoha nie widział.
Zaczęła kumulować chakrę w obu
dłoniach, aż dwie wirujące kule pojawiły się w jej rękach. Jedna wyglądała jak
mały tajfun, druga z kolei jak huragan. Powoli zbliżyła do siebie oba żywioły,
które wydawały się przyciągać nawzajem.
-
Czy wiesz co można uzyskać z takiego połączenia żywiołów?- przez jej twarz
przemknął cień. Ból w jej głowie pojawił się jak tylko skumulowała chakrę i nie
ustępował, ale wzrastał.
Sai
stał nie wiedząc co zamierza Sakura, przyjął więc tylko pozycję obronną.
Dziewczyna złączyła obie dłonie. Kule
chakry zniknęły, a ona wykonała pieczęć.
-
Hyoton, Makyo Hyosho!
Wokół oniemiałego Sai’a zaczęły się
tworzyć kryształowe tafle. Gdy tylko zorientował się, że lustra zamykały go w
kręgu, próbował uciec z pułapki. Na próżno. Poczuł dotkliwy ból w swoim
ramieniu, w którym tkwiło kilka igieł senbon. No tak. Medic-ninja, doskonale
zna anatomię człowieka, i wie gdzie igły powinny trafić w ciało.
Rozejrzał się wokół siebie. Dojrzał postać
kobiety w jednym z luster. Uśmiechała się do niego.
- Sai jesteś typem shinobi, który
walczy z dystansu. Być może jest z tego jutsu jakieś wyjście…- rozłożyła ręce
wskazując na dwadzieścia jeden lustrzanych tafli- Ale dla ciebie… jest to
niemożliwe- dodała ostro.
Sai wyciągnął już wszystkie senbon ze
swojego ramienia, po czym rzucił dwoma igłami w postać Sakury, która zniknęła i
pojawiła się w zwierciadle obok.
- Pogódź się z przegraną Sai. Nie
wygra…- nie skończyła. Potworny ból uderzył w jej głowę, na chwilę ją
ogłuszając. Zachwiała się i wyskoczyła na zewnątrz lodowego okręgu. Ciężko
oddychając próbowała odzyskać kontrolę nad chakrą, która powoli wyślizgiwała
się spod jej panowania.
- Cholera! Czemu akurat teraz?!-
wymamrotała pod nosem. Następna fala bólu uderzyła w nią z podwójną siłą.
Upadła na kolana, tracąc całkowicie koncentrację nad utrzymaniem techniki.
Lodowe lustra zaczęły znikać jedno po drugim, uwalniając mężczyznę, który wyciągnął
z pochwy swoje tanto (krótka katana- dop. autorka). Szedł w stronę Sakury,
która próbowała wstać ziemi, ale jedyne co mogła to klęczeć, opierając się na
rękach. Gdy zobaczyła idącego ku niej przeciwnika z kataną w dłoni, uwolniła
całkiem lodowe jutsu i odzyskała w pełni kontrolę nad ciałem. Ból zniknął tak
szybko jak tylko się pojawił, a ona przeszła od razu do ataku, celując w Sai’a
kunai’em.
- Wystarczy.
Spojrzała w kierunku „widowni”, skąd
dochodził rozkaz. Naruto patrzył na nią swoimi błękitnymi oczyma z przyganą i
troską. Wiedziała doskonale dlaczego przerwał walkę, ale uważała to za
niepotrzebne. Przecież nic jej nie było!
-
Sakura- przed nią stał Sai z uśmiechem na twarzy- oczekuję rewanżu.- wyciągnął
do niej rękę.
-
No jasne. – odwzajemniła uścisk dłoni.
-
Ale chyba masz nam coś do powiedzenia, prawda?- mrugnął do niej.
-
Tak…- zarumieniła się ze wstydu. Teraz już wszyscy wiedzieli, że ukrywała
prawdziwy powód swojej nieobecności w wiosce.- …masz rację.
-
Sai! Mój kochany! Byłeś wspaniały!- dobiegł krzyk Ino, która pędziła w ich
stronę. Sakura uśmiechnęła się tylko, widząc jak blondynka rzuca się na szyję
swojemu narzeczonemu.
-
A ty moja panno, masz się natychmiast wytłumaczyć!- pogroziła palcem Sakurze-
Co to miało wszystko znaczyć, hę?!- z każdym wypowiedzianym słowem jej głos
robił się coraz bardziej piskliwy- Czy
myślisz, że zasłużyliśmy sobie, żebyś nas okłamała?- żal w jej głosie wydawał
się autentyczny, na co Sakura postanowiła zareagować skruchą.
-
Masz rację Ino…- skłoniła głowę w geście uległości- Przepraszam…ja…- niby co
może im powiedzieć? Wstydziłam się swojego pochodzenia, a moje dotychczasowe
życie było jednym wielkim kłamstwem?
-
Masz nam wszystko opowiedzieć! I to ze szczegółami! A Naruto ma szczęście, że
Hinatka jest w ciąży, bo bym go…normalnie, uch! Wiedział i siedział cicho jak
zaklęty!- jazgotała dalej wściekła blondynka.
Gdy
tylko dołączyli do reszty towarzystwa, Sakura została zasypana pytaniami przez
Kibę, Suigetsu i oczywiście Ino. Reszta tylko spozierała na nią dziwnym
wzrokiem. Zdobyła się na odwagę by odszukać konkretną twarz. Sasuke spoglądał
na nią z nieprzeniknionym wyrazem swoich czarnych oczu, a ona czuła jakby
zapadała się pod ziemię. Nie sądziła, że opinia Uchihy będzie ją obchodzić, ale
teraz chciała ją poznać za wszelką cenę.
Naruto zaproponował wyjście na barbecue, gdzie
Sakura miała podzielić się swoją „opowieścią” ze zgromadzonymi. Czuła dyskomfort pod uważnymi spojrzeniami
przyjaciół, którzy zdawali sobie sprawę, że ich okłamała. Ale przecież to nie
miało być tak! Spuściła wzrok i uważnie śledziła ruchy swoich stóp, dzięki
którym przesuwała się do przodu, choć nie tak szybko jak reszta. Po chwili
została w tyle, dając się wyprzedzić. Towarzystwa dotrzymał jej Sai, który nadal
był podekscytowany dopiero co odbytym treningiem.
- Więc przesyłasz swoją chakrę do
tuszu, który następnie traktujesz jako medium?- dopytywała starając się
sztucznie podtrzymać rozmowę. Skurcz w żołądku sprawiał, że nie miała dość siły
by myśleć o czymkolwiek innym, niż o nadchodzącej chwili, gdy będzie musiała
obnażyć prawdę o sobie…
-
Mniej więcej. Gdy część atramentu pozostanie na jakimś zwierzęciu,
jestem w stanie zawartą w nim chakrą zawładnąć meridianami danego stworzenia i
kontrolować nie tylko ciało, ale i przepływ energii. Co prawda jest to bardzo
trudne w dodatku słabością tego jutsu jestem ja sam- zaśmiał się serdecznie-
Moja chakra i chakra, którą kontroluję dane zwierzę, jest połączona. Dlatego
nie mogę się zbytnio oddalić lub być wystawiony na ataki…
Sakura spojrzała przed siebie, gdzie
widziała plecy swoich przyjaciół, którzy ich wyprzedzili, nie mogąc się
doczekać ciepłego posiłku jaki i fascynującej ich zdaniem historii, którą miała
ich uraczyć… Przez moment zawiesiła swój wzrok na czerwono- białej plamie. Znak
klanu Uchiha na plecach Sasuke przyciągał jej uwagę... Potrząsnęła głową.
- A próbowałeś już tego jutsu na
ludziach?- wróciła swoją świadomością do rozmówcy.
- Jeszcze udoskonalam technikę. Bardzo
wiele zawdzięczam Kakashi’emu….
Sakura znów odpłynęła. Nie chciała
urazić przyjaciela, ale jego paplanina odbijała się echem w jej umyśle w chwili,
gdy ona potrzebowała spokoju. Przyszła jej myśl o ucieczce… Tak bardzo
chciałaby wrócić do tych czasów, kiedy wszystko było takie proste… Uciec w
przeszłość się nie da… Szkoda tylko, że ta przeszłość ją prześladuje, odkąd
trzy lata temu, robiąc porządki w archiwum, wraz z Shizune znalazła akta z misji,
która miała miejsce w małym miasteczku w śnieżnej krainie, a jej celem byli
rodzice Sakury.
No i jest. Przepraszam za tak wielką
zwłokę, ale trudno mi było przebrnąć przez ten rozdział. Obiecuję, że teraz
notki będą pojawiać się w miarę regularnie.
Niestety nie umiem opisywać scen walk,
poza tym mogą pojawić się tekście błędy stylistyczne, ale naprawdę nie mam już
siły ich poprawiać ;) Darujcie tym razem proszę.
Rozdział miał zawierać również historię
Sakury, ale byłby za długi, więc pojawi się ona w następnym epizodzie, który
będzie napisany z troszkę innej perspektywy.
Zmieniony został również wygląd bloga,
podoba się? Nie mam żadnych zdolności w tego typu rzeczach, ale szablon będzie
się raz na jakiś czas zmieniał.
Dziękuję, że nadal tu zaglądacie i i
solennie obiecuję poprawę! J
Wasza Anastasiane
R.