poniedziałek, 15 października 2012

V Prawda


         Smukła kobieta o długich włosach stała oparta o drzewo na polu treningowym. Jej grupa miała mniej niż 10 minut by się pojawić. Nie tolerowała spóźnień.
         - Lepiej dla nich by zdążyli- mruknęła pod nosem.
         - Nie wiesz, że mówienie do siebie jest pierwszą oznaką choroby psychicznej?- odezwał się głos dochodzący zza drzew.
         - Sai...myślę, że to stadium mam już za sobą- uśmiechnęła się.
         - Wiedziałaś?- spytał Sai, pojawiając się tuż obok.
         - Wiedziałaś.
Nagle przed ich oczami pojawiła się chmura dymu.
         - Sakura-san! Jestem do twojej pełnej dyspozycji! Moja młodość i siła są do twoich usług!- Lee wyłonił się z kłębów kurzu i skłonił się lekko przed Sakurą.
         Chłopak wyglądał dużo korzystniej niż kilka lat temu. Może nie był porażająco przystojny jak na przykład, nie przymierzając... Uchiha, ale miał swój urok. Cieszyła się, że jest w jej składzie.
 -No to tylko Karin została...o wilku mowa- ruda dziewczyna biegła do nich ledwo hamując przed Sakurą. 
         -Sakura...ja muszę ...ci ...coś po..powiedzieć...- nie dokończyła, bo Haruno dostrzegła dwóch Uchiha i Suigetsu, którzy zmierzali ku nim.
         - Co oni tu robią?- warknęła- Nie wiedzą, że mamy trening?
         - No...właśnie wiedzą...- pisnęła Karin.
         - Teren zajęty!- krzyknęła do mężczyzna.
         - Spokojnie, przyszliśmy popatrzeć- uśmiechnął się Itachi. Usiedli na zwalonym drzewie obok i czekali.
         - Nie potrzebujemy widzów. To nie cyrk.
         - Co do cyrku to nie byłbym taki pewien, ale… Karin nas zaprosiła. Czyżbyś nie panowała nad swoja grupą, Haruno?- Sasuke uśmiechnął się złośliwie, wskazując na czerwoną dziewczynę, która właśnie została wydana.
         - Karin?- podniosła brew patrząc na podwładną. 
Była wściekła, ale nie chciała dać tego po sobie poznać.
         - Sakura! Ja musiałam cię bronić!
         - Bronić?- zdziwiła się- Mnie? Niby przed kim?
         - Przed..przed...- zerknęła za plecy, gdzie siedzieli mężczyźni- przed Sasuke- dodała cicho.
 - Niby czemu?
         - Powiedział, że jesteś naszym liderem, bo Naruto to twój przyjaciel, i że jesteś słaba...- tłumaczyła się jak dziecko.
         Krew w niej zawrzała. Oj, bardzo jej nie doceniał!
Sai i Lee czekali na wybuch. Nie podejrzewali Sakury, o to by puściła coś takiego płazem...
         - Skoro wam zależy- rozłożyła ręce jakby było jej wszystko jedno- tylko nie przeszkadzajcie. Zaczyna...Kurde! Co jest?!
         Na horyzoncie pojawili się następni widzowie. Gdy podeszli okazało się, że to Naruto, Kakashi, Kiba, Ino i Shikamaru.
         - Hejka Sakura-chan!- przywitał się Naruto.
         - Co to ma znaczyć głąbie jeden, co?!- podeszła do niego.
         - No wiesz? Więcej szacunku dla... dobra już mówię- zasłonił się widząc  minę przyjaciółki i przygotowaną dla niego pięść.
- Sakura.- spoważniał- Doskonale wiesz, dlaczego tutaj jesteśmy- mówił na tyle głośno, żeby wszyscy słyszeli i nie musiał się powtarzać-Wróciłaś do wioski, więc czas by wszyscy inni poznali prawdziwy powód twojej nie obecności w Konoha. Chyba nie sądzisz, że kupili te bajeczki o beztroskich podróżach… Pokaż nam rezultat twoich treningów i... twoich odkryć- mówił to w autorytecie Hokage, ale z jego niebieskich oczu biło ciepło i serdeczność. Wiedział ile dziewczyna wycierpiała przez ostatnie lata.
         Westchnęła głośno. Czyli wydało się... Nie wiedziała dlaczego, ale wstydziła się swoich umiejętności. Jakby nie były jej, jakby to nie była ona... 
         - Dobrze Naruto- zerknęła na resztę towarzystwa, które miało pytania wypisane na twarzach. 
         - No to do roboty- odparł zadowolony- najpierw Karin, później Lee i na końcu Sai.- wskazał palcem na poszczególne osoby.
         Odeszła dalej. Widzowie usunęli się na bok. 
         - Słyszeliście Hokage. Karin zostajesz tu ze mną. - zwróciła się do rudowłosej kobiety.
         - Hai!
         Karin stała speszona. Nie była typem wojownika, ale jej zdolności były cenne w oddziale Anbu. Każdy w składzie miał określona rolę. Ona również miała swoją.
 - Zaczynaj!- krzyknęła w jej stronę Sakura. 
         Wiedziała, że musi zaprezentować całą paletę swoich technik. Karin nie była dla niej żadnym przeciwnikiem, ale nie chciała jej upokorzyć. Stała całkowicie opanowana. Uspokoiła swoja chakrę, by zużywać jej jak najmniej i aby  była niewyczuwalna. 
         Karin ruszyła, Biegła wprost na liderkę rzucając w nią shurikenami. Nie miała planu, po prostu atakowała. Nigdy nie była dobra w walce, nie posiadała żadnych  silnych jutsu. Nagle zatrzymała się. Widziała jak Sakura wyciąga powoli dłoń przed siebie nie spuszczając z niej oczu. dostrzegła coś niebieskiego. Z jej dłoni wydobyła się chakra tworząc ochronna tarczę. Widziała jak broń wbiła się w ścianę z chakry. Przeniosła zszokowany wzrok na Sakurę, która z kolei uniosła drugą dłoń i wykonała krótką pieczęć, a ostrza z niesamowita prędkością oderwały sie od tarczy kierując się w oniemiałą Karin.
         Próbowała uciec, ale była zbyt wolna. Wiedziała, że nie zdąży. Przygotowała się na ból. 
         I on nadszedł, ale nie taki jakiego sie spodziewała. Poczuła silne uderzenie w okolicach brzucha i odleciała na kilka metrów, uderzając o pobliskie drzewo. Wytarła z warg ściekającą krew, próbując złapać oddech. Ból promieniował na całe ciało.
         Spojrzała do góry. Stała przed nią Sakura z wyciągniętą ku niej ręką. 
 - Już wystarczy, Karin. Wiem, że jesteś dobra w tym co robisz. Mam dla Ciebie miejsce w grupie i wiem, że mnie nie zawiedziesz- uśmiechnęła się.
Dziewczyna złapał dłoń liderki, zdziwiona jej postawą.
 - Przecież...
         - Wystarczy- nie chciała jej łamać. Sądziła, że w jej przypadku lepiej podziała motywacja niż kara.
         Karin wstała z małą pomocą. Otrzepała ubranie, mając więcej szacunku dla Sakury niż wcześniej, z tryumfującą satysfakcją, że Sasuke Uchiha się mylił co do jej kapitana. Uśmiechnęła się do siebie. Sakura Haruno nie była słaba. Przeniosła wzrok na „widownię”. Kilka osó zamarlo, inne szeptały między sobą.
         - Jakim cudem wykonała pieczęć jedną ręką?- dziwił się Itachi- A pomysł z tarczą z chakry całkiem dobry. Tylko nie sądzę by miał szerokie zastosowanie…ciekawe ile energii zjada to jutsu…- zastanawiał się na głos.
         - Phh… to nic takiego- mruczał pod nosem drugi Uchiha.
Stał z założonymi rękami i znudzoną miną.
         - Co ty gadasz?! To było super! Nigdy nie widziałem by ktoś wykonał pieczęć jedną ręką- oburzył się Naruto.
Kakashi drgnął. Spojrzał na Sasuke i Naruto.
- Hm…- chwycił się za brodę- Lata temu spotkaliśmy kogoś takiego… Sakura też tam była…Ciekawe…
- Nie wiem o kim mówisz Kakashi- Sasuke przybrał na twarz maskę obojętności.
- Ty chyba masz sklerozę Sasuke!- śmiał się Naruto- Przecież to był…a w sumie, sami zobaczycie!- machnął ręką.
- Ale z ciebie młotek.- wkurzył się Uchiha. Czyli Naruto wiedział? A zresztą co to ma za znaczenie…
- Sam jesteś młotek!
- A ty głąb.
- Wiesz co?! Może i głąb, ale ja wiem coś czego ty nie wiesz!- wskazał tryumfalnie palcem na Sasuke.
- Ludzie, jakim cudem zostałeś Hokage, młotku…

         Sakura czekała. Teraz przyszła kolej na Lee.
- Sakura-san, obiecuję, że nie zrobię ci krzywdy- postawą Lee nie okazywał braku szacunku, ale szczerą troskę.
- Dzięki Lee…Spróbuję zrewanżować się tym samym- uśmiechnęła się promiennie. Przez chwilę Lee poddał się urokowi jaki rozsiewała wokół siebie Sakura. Nie od dziś czuł do niej coś więcej niż sympatię.
- Zapraszam, Lee- mrugnęła do niego.

         Widział jak nieświadomie wykorzystuje swoją urodę na bezbronnym chłopaku. Bawiła go ta sytuacja, choć czuł pewien dyskomfort, że tak łatwo rozdaje swoje uśmiechy mężczyznom. Nie podejrzewał siebie o jakieś uczucia, ale prze lata przyzwyczaił się do myśli, że Sakura Haruno w pewien sposób… należy do niego. Może i wspominając ją, nie poświęcał jej jakichś cieplejszych myśli, ale to była przecież Sakura! Kochała go. Więc co się stało z tą jej irytującą miłością? Owszem, drgnęło w nim coś podczas ostatniej nocy, ale bynajmniej nie serce…
- Zaczynają!- krzyknął Naruto, co całkowicie wytrąciło młodego Uchihę z rozmyślań.
- Co zrobisz, Sakura?- mruknął do siebie. Taijutsu Rocka Lee już dawno przewyższało styl jego mistrza, Gaia. Lee był naprawdę silny i szybki,  i moc wyzwalana poprzez skumulowanie chakry może nie wystarczyć Sakurze do pokonania przeciwnika.
                   Itachi spojrzał na Sasuke. Wiedział, że młoda kobieta jest obiektem zainteresowania jego młodszego braciszka. Niestety, biorąc pod uwagę jego trudny i oschły charakter, sprawy mogą się mocno skomplikować…

                   Lee zaatakował pierwszy. Pojawił się tuż przed dziewczyną wyprowadzając szybkie kopnięcie, które Sakura zdążyła zablokować. Następnie podparł się ręką o podłoże i spróbował raz jeszcze.
         -Konoha Senpuu!
Kunoichi w ostatniej chwili uchyliła się przed ciosem, podcinając jednocześnie przeciwnika, któremu udało się odskoczyć.
         Skumulowała odpowiednią ilość chakry w stopach i ruszyła do przodu. Odbijając się z większą siłą od podłoża była szybsza, tak więc zanim Lee zorientował się o co chodzi, leżał już na ziemi, wcześniej obijając się przez kilka metrów placu treningowego.
- Ech…Lee. Możemy zacząć walczyć?- spytała zrezygnowana. Poprawiła kosmyk , który uciekł jej na twarz i czekała trzymając jedną rękę na biodrze.
Doskonale wiedziała, że Lee nie walczy z nią na poważnie. Mężczyzna wstał i podrapał się niepewnie w głowę widocznie zakłopotany, że tak szybko go przejrzała.
- Przykro mi Sakura-san. Ala jak mam z tobą walczyć, skoro przysięgałem cię chronić?- rozłożył ręce na znak poddania i ruszył w stronę widowni okazując tym, że wycofuje się z treningu.
Sakura stała totalnie zaskoczona. Nigdy by nie podejrzewała, że Lee będzie honorował obietnicę złożoną przed laty. Uśmiechnęła się lekko, mając do mężczyzny cieplejsze uczucia.

- Upierdliwe to, ale też bym tak zrobił- stwierdził Shikamaru.
- Hę? Niby czemu?- zdziwił się Kiba.
- Proste. Lee specjalizuje się tylko w taijutsu. Musiałby ją uderzyć. - wyjaśnił.
- Dalej nie rozumiem.
- Przecież to obciach uderzyć kobietę- westchnął i spojrzał w chmury.
- Podczas walki płeć nie ma znaczenia. Ona przede wszystkim jest teraz kunoichi. Dodam, że bardzo piękną kunoichi…- uśmiechnął się Itachi, zerkając na brata, który stał niewzruszony jego słowami.
- Hej!- wykrzyknęła Ino celując palcem w starszego Uchihę- Czy mi się wydaje czy ty podrywasz Sakurę?!
Itachi udał, że się zastanawia.
- Sakura jest piękna, silna, mądra, zdolna…- wyliczał po kolei dopóki nie przerwał mu Sasuke.
- …i wredna- Itachi udał, że nie słyszał wtrącenia brata.
- …a ja jestem wolny, więc czemu nie?
Szok wymalował się niemal na wszystkich twarzach. Tylko mina Sasuke nie wyrażała zdziwienia, był to raczej grymas, który nie wróżył niczego dobrego.
- Żartujesz sobie…prawda?- wyjąkała Ino, która poznała już trochę Itachiego i polubiła go, ale znając beznadziejną miłość Sakury do młodszego z braci, wiedziała, że wszystko nie jest takie proste jak by się mogło wydawać.
- Taaak, no jasne, że żartuję- wzruszył ramionami-  Choć to fajna dziewczyna- uspokoił resztę.
Suigetsu głośno westchnął, jakby mu spadł ciężar z serca. Podszedł do Itachiego i klepnął go w plecy.
         - Stary, nudno byś nie miał. Obawiam się jednak, że mógłbyś przysporzyć sobie wrogów w pewnej męskiej części wioski…- mrugnął do niego porozumiewawczo.
         - Tak, to byłby kłopot- zerknął na brata, który przyglądał się Sakurze z nieskrywaną złością.

         W tym czasie, gdy na widowni strojono sobie żarty ze swatania Sakury z Itachim, dwoje ludzi stało naprzeciw siebie, a na ich twarzach malowała się ekscytacja.
         Sai był inny niż Lee- mogła liczyć na dobrą walkę. Teraz była szansa, aby wykorzystać techniki, które tak skrzętnie skrywała. Jeszcze nie pogodziła się do końca ze swą nową naturą… Mężczyzna wyszczerzył się do niej w szczerym uśmiechu.
         - Może jakiś pokaz im zrobimy, co ty na to? Skoro już wykupili bilety i przyszli na show…- stanął niedbale, opierając rękę na biodrze.
- Jak sobie życzysz- zgodziła się- Tylko…- udała, że się zastanawia.
- Tylko co?
- Czy Ino później da radę cię poskładać?- zrobiła zatroskaną minę, ale w środku cieszyła się na uczciwy pojedynek.
- Tak łatwo ci ze mną nie pójdzie, pani lider- Sai przyjął pozycję do ataku.
- Zobaczymy- uśmiechnęła się pokazując mu język.
Stali przez chwilę, mierząc się wzrokiem, analizując dotychczas znane jutsu przeciwnika i opracowując strategię.
         Sai wyciągnął zwój, po którym przeciągnął kilka razy pędzlem. Przesłał do owego przedmiotu swoją chakrę i po chwili stały przed nim dwa olbrzymie lwy, łypiąc na nią złowieszczo i głośno powarkując. Nie wiele myśląc, Sakura przygryzła kciuk, a gdy spłynęła kropla jej krwi wykonała jutsu przywołania, kładąc dłoń na ziemi.
         - Kuchiyose no Jutsu!
         Na ziemi pojawiły się znaki, a z dymu wyłoniły się dwa ogromne dzikie koty. Futro miały gęste, śnieżnobiałe, zaś ślepia w kolorze złota. Jeden z nich położył swój wielki łeb na ramieniu Sakury, obserwując uważnie poczynania wrogów.
         - Potrzebuję waszej pomocy w treningu- Sakura skłoniła lekko głowę na znak szacunku na co większy z dwójki przywołanych odpowiedział tym samym.
         - Oczywiście- wymruczał.
         Sai na moment zamarł w szoku, ale po chwili odskoczył w tył, dając równocześnie znak, by jego lwy zaatakowały.  Również dzikie koty Sakury ruszyły do przodu. Jutsu Sai’a nie miało żadnych szans- w zetknięciu z prawdziwymi kłami i pazurami, lwy przeistoczyły się w mgnieniu oka w plamy ciemnego atramentu, który znaczył teraz białą sierść przywołanych stworzeń.
          Kobieta z wypisanym zawodem na twarzy stała i czekała na dalszy ciąg walki. W oddali słychać było jak Ino dopinguje swojego chłopaka. Założyła ręce na biodra i poczekała aż jej pupile zajmą miejsca po obu stronach jej osoby.
         - Sai, co teraz? To wszystko? Myślałam, że się lepiej zabawię- uśmiechnęła się prowokacyjnie odgarniając włosy  do tyłu.- Shizo, Rispa- zwróciła się do kotów- Ruszajcie!- wydała rozkaz.
         Jednak ku jej ogromnemu zaskoczeniu, lwy nie usłuchały polecenia. Stały jak wryte, a w ich ogromnych złotych oczach widać było wściekłość i niedowierzanie. Nagle większy z nich, Shizo, zamachnął się łapą z ostrymi jak szable pazurami, na Sakurę, która ledwo uskoczyła, by po chwili zrobić unik przed potężną szczęką Rispy.
         - Co jest do cholery?!- gdy opadł kurz, jej oczom ukazał się  ogromny krater w ziemi, który powstał na skutek uderzenia. Lwy nadal atakowały swoją panią, której pozostało lawirować pomiędzy kłami i pazurami.
         - Wybacz pani- zawarczał wściekły Shizo, którego duma została nadszarpnięta- Ale zdaje się, że ten chudy chłoptaś jakimś sposobem nas kontoluje!
         Sakura oniemiała, uskakując raz po raz by uniknąć ataków. Zerknęła na Sai’a, który stał z miną zwycięzcy. Patrzył na nią z politowaniem, jednocześnie koncentrując się na utrzymaniu z dłoni pieczęci.
‘Skup się do cholery!’- złajała sama siebie w duchu. Zaczęła analizować stan na polu walki, obserwując jednocześnie Sai’a i broniąc się przed swoimi podopiecznymi.
Wśród reszty towarzystwa nastąpiło poruszenie.
         - Ale jak to?- pytał Suigetsu.- Przecież Sai nawet nie dotknął żadnego z przywołanych zwierząt.
Ino tylko się uśmiechnęła, ciesząc się z pewnego zwycięstwa swojego narzeczonego. Kakashi i Itachi mieli bardziej poważne miny. Hatake znał dobrze Sai’a i doskonale wiedział jak działa jego jutsu. Było jeszcze niedopracowane, owszem, ale postępy jakie poczynił w doskonalenie tej techniki przez ostatnie tygodnie, mocno mu zaimponowały. Mimo to, zdawał sobie sprawę również, że Sakura oprócz nowych umiejętności, które im pokazała podczas treningu, posiada niesamowitą zdolność do analizowania technik i wykrywania ich słabych punktów. Jej wygrana to była tylko kwestia czasu.
         - Chyba już…- mruknął. Wszyscy czekali w napięciu na finisz walki.

         Już wiedziała! Co prawda zajęło jej to trochę czasu, ale technika Sai’a nie miał przed nią już żadnych tajemnic. Skumulowała chakrę w pięści i uderzyła w ziemię, która rozstąpiła się pod wpływem działającej na nią destrukcyjnej siły, a Shizo i Rispa zmuszone były do uskoku na dalsza część placu treningowego. Dostrzegła jak zwierzęta zachwiały się przez chwilę i zastygły w bezruchu, jakby nie wiedziały co dalej zrobić. Spojrzała w górę, gdzie umknął jej przeciwnik, lądując na gałęzi drzewa.

         - Dlaczego Sakura-chan po prostu ich  nie odeśle?!- niecierpliwił się Naruto. Spojrzał z irytacją na rozgrywaną scenę.
         -  Może to nie jest możliwe?- bardziej stwierdziła niż zapytała Ino.
         - Hę? To ja już chyba nic nie rozumiem…- Naruto dał za wygraną.

         - Masz dość?- rzucił Sai.
         - Chyba śnisz!- Sakura ruszyła do przodu. Dzikie koty znów zaatakowały swoją panią. Ale tym razem, ona doskonale wiedziała co robić. Przesłała odpowiednią ilość chakry w stopy, dzięki czemu jej szybkość momentalnie wzrosła. Umknęła pazurom i ostrym jak brzytwa kłom, zmniejszając błyskawicznie dystans pomiędzy sobą i Sai’em. Tego się nie spodziewał.
         Kunoichi uderzyła go potężnym ciosem w twarz, tak, że nie zdążył nawet wyprowadzić bloku.  Uderzył o pobliski pień drzewa, łapiąc z trudem powietrze w płuca. Sakura odwróciła się od niego i rozkazała swoim lwom wracać do siebie. Koty zniknęły w kłębach dymu rozdrażnione, że zostały wykorzystane przez jutsu innego shinobi.
         - Wiedziałaś?- zapytał Sai, zbierając się z ziemi.
         - Wiedziałaś- odpowiedziała swoim zwyczajem.- Ale jeszcze nie skończyliśmy.- błysk w zielonym oczach, potwierdził tylko mężczyznę w przypuszczeniach, że ta kobieta miała jeszcze coś w zanadrzu.
Poczekała chwilę by Sai się ogarnął i wyciągnęła przed siebie obie ręce.
- Teraz mój drogi, pokażę ci coś czego jeszcze nikt w Konoha nie widział.
Zaczęła kumulować chakrę w obu dłoniach, aż dwie wirujące kule pojawiły się w jej rękach. Jedna wyglądała jak mały tajfun, druga z kolei jak huragan. Powoli zbliżyła do siebie oba żywioły, które wydawały się przyciągać nawzajem.
         - Czy wiesz co można uzyskać z takiego połączenia żywiołów?- przez jej twarz przemknął cień. Ból w jej głowie pojawił się jak tylko skumulowała chakrę i nie ustępował, ale wzrastał.
         Sai stał nie wiedząc co zamierza Sakura, przyjął więc tylko pozycję obronną.
Dziewczyna złączyła obie dłonie. Kule chakry zniknęły, a ona wykonała pieczęć.
         - Hyoton, Makyo Hyosho!
Wokół oniemiałego Sai’a zaczęły się tworzyć kryształowe tafle. Gdy tylko zorientował się, że lustra zamykały go w kręgu, próbował uciec z pułapki. Na próżno. Poczuł dotkliwy ból w swoim ramieniu, w którym tkwiło kilka igieł senbon. No tak. Medic-ninja, doskonale zna anatomię człowieka, i wie gdzie igły powinny trafić w ciało.
Rozejrzał się wokół siebie. Dojrzał postać kobiety w jednym z luster. Uśmiechała się do niego.
- Sai jesteś typem shinobi, który walczy z dystansu. Być może jest z tego jutsu jakieś wyjście…- rozłożyła ręce wskazując na dwadzieścia jeden lustrzanych tafli- Ale dla ciebie… jest to niemożliwe- dodała ostro.
Sai wyciągnął już wszystkie senbon ze swojego ramienia, po czym rzucił dwoma igłami w postać Sakury, która zniknęła i pojawiła się w zwierciadle obok.
- Pogódź się z przegraną Sai. Nie wygra…- nie skończyła. Potworny ból uderzył w jej głowę, na chwilę ją ogłuszając. Zachwiała się i wyskoczyła na zewnątrz lodowego okręgu. Ciężko oddychając próbowała odzyskać kontrolę nad chakrą, która powoli wyślizgiwała się spod jej panowania.
- Cholera! Czemu akurat teraz?!- wymamrotała pod nosem. Następna fala bólu uderzyła w nią z podwójną siłą. Upadła na kolana, tracąc całkowicie koncentrację nad utrzymaniem techniki. Lodowe lustra zaczęły znikać jedno po drugim, uwalniając mężczyznę, który wyciągnął z pochwy swoje tanto (krótka katana- dop. autorka). Szedł w stronę Sakury, która próbowała wstać ziemi, ale jedyne co mogła to klęczeć, opierając się na rękach. Gdy zobaczyła idącego ku niej przeciwnika z kataną w dłoni, uwolniła całkiem lodowe jutsu i odzyskała w pełni kontrolę nad ciałem. Ból zniknął tak szybko jak tylko się pojawił, a ona przeszła od razu do ataku, celując w Sai’a kunai’em.
- Wystarczy.
Spojrzała w kierunku „widowni”, skąd dochodził rozkaz. Naruto patrzył na nią swoimi błękitnymi oczyma z przyganą i troską. Wiedziała doskonale dlaczego przerwał walkę, ale uważała to za niepotrzebne. Przecież nic jej nie było!
         - Sakura- przed nią stał Sai z uśmiechem na twarzy- oczekuję rewanżu.- wyciągnął do niej rękę.
         - No jasne. – odwzajemniła uścisk dłoni.
         - Ale chyba masz nam coś do powiedzenia, prawda?- mrugnął do niej.
         - Tak…- zarumieniła się ze wstydu. Teraz już wszyscy wiedzieli, że ukrywała prawdziwy powód swojej nieobecności w wiosce.- …masz rację.
         - Sai! Mój kochany! Byłeś wspaniały!- dobiegł krzyk Ino, która pędziła w ich stronę. Sakura uśmiechnęła się tylko, widząc jak blondynka rzuca się na szyję swojemu narzeczonemu.
         - A ty moja panno, masz się natychmiast wytłumaczyć!- pogroziła palcem Sakurze- Co to miało wszystko znaczyć, hę?!- z każdym wypowiedzianym słowem jej głos robił się coraz bardziej piskliwy-  Czy myślisz, że zasłużyliśmy sobie, żebyś nas okłamała?- żal w jej głosie wydawał się autentyczny, na co Sakura postanowiła zareagować skruchą.
         - Masz rację Ino…- skłoniła głowę w geście uległości- Przepraszam…ja…- niby co może im powiedzieć? Wstydziłam się swojego pochodzenia, a moje dotychczasowe życie było jednym wielkim kłamstwem?
         - Masz nam wszystko opowiedzieć! I to ze szczegółami! A Naruto ma szczęście, że Hinatka jest w ciąży, bo bym go…normalnie, uch! Wiedział i siedział cicho jak zaklęty!- jazgotała dalej wściekła blondynka.
         Gdy tylko dołączyli do reszty towarzystwa, Sakura została zasypana pytaniami przez Kibę, Suigetsu i oczywiście Ino. Reszta tylko spozierała na nią dziwnym wzrokiem. Zdobyła się na odwagę by odszukać konkretną twarz. Sasuke spoglądał na nią z nieprzeniknionym wyrazem swoich czarnych oczu, a ona czuła jakby zapadała się pod ziemię. Nie sądziła, że opinia Uchihy będzie ją obchodzić, ale teraz chciała ją poznać za wszelką cenę.
 Naruto zaproponował wyjście na barbecue, gdzie Sakura miała podzielić się swoją „opowieścią” ze zgromadzonymi.  Czuła dyskomfort pod uważnymi spojrzeniami przyjaciół, którzy zdawali sobie sprawę, że ich okłamała. Ale przecież to nie miało być tak! Spuściła wzrok i uważnie śledziła ruchy swoich stóp, dzięki którym przesuwała się do przodu, choć nie tak szybko jak reszta. Po chwili została w tyle, dając się wyprzedzić. Towarzystwa dotrzymał jej Sai, który nadal był podekscytowany dopiero co odbytym treningiem.
- Więc przesyłasz swoją chakrę do tuszu, który następnie traktujesz jako medium?- dopytywała starając się sztucznie podtrzymać rozmowę. Skurcz w żołądku sprawiał, że nie miała dość siły by myśleć o czymkolwiek innym, niż o nadchodzącej chwili, gdy będzie musiała obnażyć prawdę o sobie…
-  Mniej więcej. Gdy część atramentu pozostanie na jakimś zwierzęciu, jestem w stanie zawartą w nim chakrą zawładnąć meridianami danego stworzenia i kontrolować nie tylko ciało, ale i przepływ energii. Co prawda jest to bardzo trudne w dodatku słabością tego jutsu jestem ja sam- zaśmiał się serdecznie- Moja chakra i chakra, którą kontroluję dane zwierzę, jest połączona. Dlatego nie mogę się zbytnio oddalić lub być wystawiony na ataki…
Sakura spojrzała przed siebie, gdzie widziała plecy swoich przyjaciół, którzy ich wyprzedzili, nie mogąc się doczekać ciepłego posiłku jaki i fascynującej ich zdaniem historii, którą miała ich uraczyć… Przez moment zawiesiła swój wzrok na czerwono- białej plamie. Znak klanu Uchiha na plecach Sasuke przyciągał jej uwagę... Potrząsnęła głową.
- A próbowałeś już tego jutsu na ludziach?- wróciła swoją świadomością do rozmówcy.
- Jeszcze udoskonalam technikę. Bardzo wiele zawdzięczam Kakashi’emu….
Sakura znów odpłynęła. Nie chciała urazić przyjaciela, ale jego paplanina odbijała się echem w jej umyśle w chwili, gdy ona potrzebowała spokoju. Przyszła jej myśl o ucieczce… Tak bardzo chciałaby wrócić do tych czasów, kiedy wszystko było takie proste… Uciec w przeszłość się nie da… Szkoda tylko, że ta przeszłość ją prześladuje, odkąd trzy lata temu, robiąc porządki w archiwum, wraz z Shizune znalazła akta z misji, która miała miejsce w małym miasteczku w śnieżnej krainie, a jej celem byli rodzice Sakury.



No i jest. Przepraszam za tak wielką zwłokę, ale trudno mi było przebrnąć przez ten rozdział. Obiecuję, że teraz notki będą pojawiać się w miarę regularnie.
Niestety nie umiem opisywać scen walk, poza tym mogą pojawić się tekście błędy stylistyczne, ale naprawdę nie mam już siły ich poprawiać ;) Darujcie tym razem proszę.
Rozdział miał zawierać również historię Sakury, ale byłby za długi, więc pojawi się ona w następnym epizodzie, który będzie napisany z troszkę innej perspektywy.
Zmieniony został również wygląd bloga, podoba się? Nie mam żadnych zdolności w tego typu rzeczach, ale szablon będzie się raz na jakiś czas zmieniał.
Dziękuję, że nadal tu zaglądacie i i solennie obiecuję poprawę! J
                                                                       Wasza Anastasiane R.