-No to się najadłem! Pójdę do siebie. A
może ktoś mnie dzisiaj odwiedzi?- uśmiechnął się tajemniczo.
-Hokage dziś jest w świetnym humorze,
stało się coś?- dopytywał się kucharz z Ichiraku.
-Może,
może...- Naruto odparł z błyskiem w oku- dziękuję i miłego dnia!- krzyknął
oddalając się.
''Ech ta Sakura. Powinna już być, przecież
dochodzi południe''. Blondyn obawiał się spotkania Sakury z pewną osobą.
Podejrzewał, że to z jej powodu kobieta tak długo nie wracała. Jasne, o
prawdziwym celu jej podróży wiedział tylko on, Jiraya i Tsunade, ale miał
wrażenie, że przedłużony pobyt poza wioską świadczył też o czymś
jeszcze...
Sasuke i Itachi mieszkali w dzielnicy
Uchiha, którą rok wcześniej wyremontowali a ponad połowę mieszkań oddali tym,
którzy dach nad głową stracili podczas wojny. Młodszy z braci był liderem
jednej z grup Anbu, starszy wolał samotne misje. Razem z braćmi, szósty Hokage
przyjął również byłych członków organizacji Taka, którą założył kiedyś Sasuke.
Już nieraz udowodnili swoją wierność Wiosce Liścia, ryzykując nie
jednokrotnie swoje życie. Tak... Naruto wiedział, że ludzie potrzebują czasem
dostać kolejną szansę...tak jak on. Karin należała do grupy Anbu, Juugo
uczył w Akademii razem z Iruką, dzieciaki go uwielbiały, a jego napady furii od
tamtej pory ustały. Suigetsu był w grupie Sasuke, razem wykonywali misje. Do
jego drużyny należeli także Kiba z Akamaru i Ino- narzeczona Sai'a.
''No właśnie..a co z Sakurą...? Wiem! Dam
jej czwartą grupę! Ha! Idealnie! I mam z głowy szukanie lidera dla nich! Ech,
Uzumaki, łebski jesteś. nie ma co!'' Naruto aż klasnął zadowolony ze swoich
pomysłów i kierując się do głównej siedziby, witał się co chwila z mieszkańcami
wioski.
*****
Sakura obserwowała ludzi. Wyglądali
na szczęśliwych, wszystko zostało odbudowane, ludzie w końcu czuli się
bezpieczni. Spojrzała w górę, zakrywając oczy przed rażącymi promieniami
słońca, dostrzegła wykutą w skale twarz Rokudaime- Naruto Uzumaki. Zastanawiała
się, czy może obok wizerunku Czwartego i Szóstego Kage znajdzie się tam kiedyś
też podobizna...syna Naruto? Może młody Uzumaki odziedziczy pragnienie po ojcu,
byle nie jego zamiłowania do ramenu. Zaśmiała się pod nosem.
Szła wolnym krokiem, delektując się
atmosferą wokół i swoim powrotem do domu. Nagle zza rogu ktoś wyszedł. Uderzyła
w coś twardego i prawie upadła, ale ktoś podtrzymał ją za nadgarstek. Odgarnęła
kosmyki włosów z twarzy i spojrzała w górę. Brunet przyglądał się jej z
zaciekawieniem.
-Sakura?- zapytał z nie dowierzaniem-
Ale się zmieniłaś!- dokończył przytulając dziewczynę na krótką chwilę.
-Za to ty wcale Sai, przynajmniej z
wyglądu- roześmiała się perliście oddając uścisk i masując obite kolano.
-Dawno wróciłaś?
Ino się ucieszy! Dziś wracają z misji. W sumie już powinni być...- zamyślił
się- hm...
-Właściwie przed chwilą...teraz idę do
tego głąba zwanym Hokage.
-Idziesz do
Naruto? Ja też! Ino z drużyną pewnie składa już raport, możemy iść razem-
ucieszył się chwytając kobietę pod rękę i niemal ciągnąc w stronę owego
budynku.
''No, no...Wiem, że Sai się zmienił,
ale, że jest aż tak śmiały...Ino to cudotwórczyni, co ta miłość robi z
ludźmi...'''
Szli więc razem, wspominając dawne czasy.
Dowiedziała się też, że Ino i Sai mieszkają razem od ponad roku, a kilka
tygodni temu chłopak oświadczył się i został przyjęty. Sakura spoglądała na
mężczyznę jak opowiadał o swojej narzeczonej i widać było fakt, że kocha Ino
ponad życie. Zazdrościła dziewczynie...
Doszli do budynku Hokage i korytarzami
kierowali się do głównego gabinetu.
-Sai!- rozległ sie kobiecy krzyk. Ładna
blondynka o włosach do linii ramion zaczęła biec w ich stronę. Po chwili
zatrzymała się.
-Sakura?-
wyszeptała- Sakura! Sakura!- zaczęła krzyczeć- Wróciłaś?! Naprawdę wróciłaś!
Naruto wiedział? Zabiję go!Już ja mu dam tajemnice!- krzyczała jednocześnie
ściskając Sakurę jak wąż dusiciel. Gdy ją wreszcie uwolniła, zielonooka poczuła
wokół swoich ramion o wiele silniejszy uścisk.
-Tęskniliśmy- oderwał się od niej
wysoki, przystojny mężczyzna o ciemnych włosach.
-Kiba?
Witaj...tak, ja też…ee..tęskniłam...- wyjąkała zawstydzona, gdy chłopak
przyglądał się jej z zaciekawieniem.
-Jakbyś
tęskniła to byś już dawno wróciła!- oskarżył ja celując w nią palcem.
-No wiesz? Trenowałam, nie byłam na
wakacjach- broniła się zakładając ręce na biodra. ''Czy oni wszyscy myślą, że
ja byłam na urlopie, czy co?''
-Ha ha! żartowałem! A tak w ogóle to
nieźle wyglądasz! Zaokrągliłaś tu o ówdzie...hej, hej, żartowałem!- krzyknął
spanikowany widząc przygotowaną do ciosu pięść. Ino i Sai kładli się ze
śmiechu.
-Kiba...-
straciła cierpliwość. Już miała powalić go na ziemię, gdy usłyszała ten głos.
-Sakura.
Znała go.
Kiedyś ukochany, teraz...Od dwóch lat próbowała zapomnieć o jego aksamitnym,
głębokim brzmieniu...
Sasuke stał oparty o ścianę,
przyglądając się zaistniałej sytuacji. Na jego twarzy było widać lekki szok i
rozbawienie. Prześliznął wzrokiem po jej sylwetce od nóg po biodra, talię i
biust i zatrzymał się na chwilę na jej zielonych oczach. Przez moment zdawało
mu się, że widzi w nich panikę, ale po chwili wróciło do nich opanowanie.
Przeniósł wzrok na jej zaciśniętą pięść.
-Aż tak się nie zmieniłaś. Dalej
nokautujesz facetów?
-Tylko tych co zasłużyli- oświadczyła
prostując się.
Była spięta i czujna, ale opanowana.
Zaskoczył ją. Niestety....wyglądał o wiele lepiej niż go zapamiętała. Był od
niej wyższy, szeroki w ramionach, umięśniony...w jej głowie zapisał się obraz
przystojnego chłopaka, teraz stał przed nią pociągający młody mężczyzna.
Doskonale prezentował się w czarnej bluzie i szarych spodniach. Gdy jego czarne
tęczówki taksowały jej postać, czuła się zażenowana i wściekła. ''Co się tak gapisz
pajacu jeden, co?!
-Idę do Hokage. Pewnie się jeszcze
zobaczymy- rzuciła w stronę Saia, Ino i Kiby. Wyminęła Sasuke nawet na niego
nie spoglądając, ale gdy przechodziła obok, była prawie pewna, ze usłyszała
cichy śmiech.
-Hej! Wieczorem zrobimy imprezę z okazji
twojego powrotu!- krzyknął za nią Kiba.
-Nie, dzięki! Wolałabym odpocząć!
Szła bardzo szybko i energicznie.
''Oddychaj, oddychaj''- powtarzała w myślach. Kurde! Dlaczego musiała spotkać
go tak od razu! Była wściekła na siebie, że dała się tak zaskoczyć. Tuż za
zakrętem przystanęła i uderzyła pięścią w ścianę. Mimo, ze nie użyła chakry i
tak pozostało spore wgniecenie.
-O nie, Uchiha...Już nie dam sobą tak
łatwo manipulować. Nie zranisz mnie. Ja...ja dam sobie radę!- wyszeptała z cała
mocą jaką w sobie miała. Mimo to sama nie wiedziała co przyniesie jej los i czy
jej powrót nie okaże się tylko błędem i wielką porażka.
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńBardzo dobre, znowu takie lekkie do czytania. Na początku te całe powitania były, moim zdaniem, trochę przesłodzone, ale reszta świetna ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Ohayo!
OdpowiedzUsuńUważam, że rozdział wyszedł Ci nieźle. Czytało się lekko. Po prostu wciągasz. :3
Bosko!
Rozdział fenomenalny !!! Boże piszesz cudownie ! Dlaczego Bóg obdarzając ludzi takim talentem zapomniał o mnie ? :<
OdpowiedzUsuńSpotkanie .. niby nic nie zaszło a mi i tak zrobiło się gorąco xd. :D
czytam dalej :D