sobota, 4 sierpnia 2012

II - Dam sobie radę!


         -No to się najadłem! Pójdę do siebie. A może ktoś mnie dzisiaj odwiedzi?- uśmiechnął się tajemniczo.
         -Hokage dziś jest w świetnym humorze, stało się coś?- dopytywał się kucharz z Ichiraku. 
 -Może, może...- Naruto odparł z błyskiem w oku- dziękuję i miłego dnia!- krzyknął oddalając się. 
         ''Ech ta Sakura. Powinna już być, przecież dochodzi południe''. Blondyn obawiał się spotkania Sakury z pewną osobą. Podejrzewał, że to z jej powodu kobieta tak długo nie wracała. Jasne, o prawdziwym celu jej podróży wiedział tylko on, Jiraya i Tsunade, ale miał wrażenie, że przedłużony pobyt poza wioską świadczył też o czymś jeszcze... 
         Sasuke i Itachi mieszkali w dzielnicy Uchiha, którą rok wcześniej wyremontowali a ponad połowę mieszkań oddali tym, którzy dach nad głową stracili podczas wojny. Młodszy z braci był liderem jednej z grup Anbu, starszy wolał samotne misje. Razem z braćmi, szósty Hokage przyjął również byłych członków organizacji Taka, którą założył kiedyś Sasuke. Już nieraz udowodnili swoją wierność Wiosce Liścia, ryzykując nie jednokrotnie swoje życie. Tak... Naruto wiedział, że ludzie potrzebują czasem dostać kolejną szansę...tak jak on. Karin  należała do grupy Anbu, Juugo uczył w Akademii razem z Iruką, dzieciaki go uwielbiały, a jego napady furii od tamtej pory ustały. Suigetsu był w grupie Sasuke, razem wykonywali misje. Do jego drużyny należeli także Kiba z Akamaru i Ino- narzeczona Sai'a.
         ''No właśnie..a co z Sakurą...? Wiem! Dam jej czwartą grupę! Ha! Idealnie! I mam z głowy szukanie lidera dla nich! Ech, Uzumaki, łebski jesteś. nie ma co!'' Naruto aż klasnął zadowolony ze swoich pomysłów i kierując się do głównej siedziby, witał się co chwila z mieszkańcami wioski. 
                                               *****

          Sakura obserwowała ludzi. Wyglądali na szczęśliwych, wszystko zostało odbudowane, ludzie w końcu czuli się bezpieczni. Spojrzała w górę, zakrywając oczy przed rażącymi promieniami słońca, dostrzegła wykutą w skale twarz Rokudaime- Naruto Uzumaki. Zastanawiała się, czy może obok wizerunku Czwartego i Szóstego Kage znajdzie się tam kiedyś też podobizna...syna Naruto? Może młody Uzumaki odziedziczy pragnienie po ojcu, byle nie jego zamiłowania do ramenu. Zaśmiała się pod nosem. 
         Szła wolnym krokiem, delektując się atmosferą wokół i swoim powrotem do domu. Nagle zza rogu ktoś wyszedł. Uderzyła w coś twardego i prawie upadła, ale ktoś podtrzymał ją za nadgarstek. Odgarnęła kosmyki włosów z twarzy i spojrzała w górę. Brunet przyglądał się jej z zaciekawieniem.
         -Sakura?- zapytał z nie dowierzaniem- Ale się zmieniłaś!- dokończył  przytulając dziewczynę na krótką chwilę.
         -Za to ty wcale Sai, przynajmniej z wyglądu- roześmiała się perliście oddając uścisk i masując obite kolano.
-Dawno wróciłaś? Ino się ucieszy! Dziś wracają z misji. W sumie już powinni być...- zamyślił się- hm...
         -Właściwie przed chwilą...teraz idę do tego głąba zwanym Hokage.
 -Idziesz do Naruto? Ja też! Ino  z drużyną pewnie składa już raport, możemy iść razem- ucieszył się chwytając kobietę pod rękę i niemal ciągnąc w stronę owego budynku.
         ''No, no...Wiem, że Sai się zmienił, ale, że jest aż tak śmiały...Ino to cudotwórczyni, co ta miłość robi z ludźmi...'''
         Szli więc razem, wspominając dawne czasy. Dowiedziała się też, że Ino  i Sai mieszkają razem od ponad roku, a kilka tygodni temu chłopak oświadczył się i został przyjęty. Sakura spoglądała na mężczyznę jak opowiadał o swojej narzeczonej i widać było fakt, że kocha Ino ponad życie. Zazdrościła dziewczynie...
         Doszli do budynku Hokage i korytarzami kierowali się do głównego gabinetu. 
         -Sai!- rozległ sie kobiecy krzyk. Ładna blondynka o włosach do linii ramion zaczęła biec w ich stronę. Po chwili zatrzymała się.
 -Sakura?- wyszeptała- Sakura! Sakura!- zaczęła krzyczeć- Wróciłaś?! Naprawdę wróciłaś! Naruto wiedział? Zabiję go!Już ja mu dam tajemnice!- krzyczała jednocześnie ściskając Sakurę jak wąż dusiciel. Gdy ją wreszcie uwolniła, zielonooka poczuła wokół swoich ramion o wiele silniejszy uścisk.
         -Tęskniliśmy- oderwał się od niej wysoki, przystojny mężczyzna o ciemnych włosach.
 -Kiba? Witaj...tak, ja też…ee..tęskniłam...- wyjąkała zawstydzona, gdy chłopak przyglądał się jej z zaciekawieniem.
 -Jakbyś tęskniła to byś już dawno wróciła!- oskarżył ja celując w nią palcem.
         -No wiesz? Trenowałam, nie byłam na wakacjach- broniła się zakładając ręce na biodra. ''Czy oni wszyscy myślą, że ja byłam na urlopie, czy co?''
         -Ha ha! żartowałem! A tak w ogóle to nieźle wyglądasz! Zaokrągliłaś tu o ówdzie...hej, hej, żartowałem!- krzyknął spanikowany widząc przygotowaną do ciosu pięść. Ino i Sai kładli się ze śmiechu. 
 -Kiba...- straciła cierpliwość. Już miała powalić go na ziemię, gdy usłyszała ten głos.
         -Sakura.
 Znała go. Kiedyś ukochany, teraz...Od dwóch lat próbowała zapomnieć o jego aksamitnym, głębokim brzmieniu...
          Sasuke  stał oparty o ścianę, przyglądając się zaistniałej sytuacji. Na jego twarzy było widać lekki szok i rozbawienie. Prześliznął wzrokiem po jej sylwetce od nóg po biodra, talię i biust i zatrzymał się na chwilę na jej zielonych oczach. Przez moment zdawało mu się, że widzi w nich panikę, ale po chwili wróciło do nich opanowanie. Przeniósł wzrok na jej zaciśniętą pięść.
         -Aż tak się nie zmieniłaś. Dalej nokautujesz facetów?
         -Tylko tych co zasłużyli- oświadczyła prostując się.
         Była spięta i czujna, ale opanowana. Zaskoczył ją. Niestety....wyglądał o wiele lepiej niż go zapamiętała. Był od niej wyższy, szeroki w ramionach, umięśniony...w jej głowie zapisał się obraz przystojnego chłopaka, teraz stał przed nią pociągający młody mężczyzna. Doskonale prezentował się w czarnej bluzie i szarych spodniach. Gdy jego czarne tęczówki taksowały jej postać, czuła się zażenowana i wściekła. ''Co się tak gapisz pajacu jeden, co?!
         -Idę do Hokage. Pewnie się jeszcze zobaczymy- rzuciła w stronę Saia, Ino i Kiby. Wyminęła Sasuke nawet na niego nie spoglądając, ale gdy przechodziła obok, była prawie pewna, ze usłyszała cichy śmiech.
         -Hej! Wieczorem zrobimy imprezę z okazji twojego powrotu!- krzyknął za nią Kiba.
         -Nie, dzięki! Wolałabym odpocząć!
         Szła bardzo szybko i energicznie. ''Oddychaj, oddychaj''- powtarzała w myślach. Kurde! Dlaczego musiała spotkać go tak od razu! Była wściekła na siebie, że dała się tak zaskoczyć. Tuż za zakrętem przystanęła i uderzyła pięścią w ścianę. Mimo, ze nie użyła chakry i tak pozostało spore wgniecenie.
         -O nie, Uchiha...Już nie dam sobą tak łatwo manipulować. Nie zranisz mnie. Ja...ja dam sobie radę!- wyszeptała z cała mocą jaką w sobie miała. Mimo to sama nie wiedziała co przyniesie jej los i czy jej powrót nie okaże się tylko błędem i wielką porażka.

4 komentarze:

  1. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo dobre, znowu takie lekkie do czytania. Na początku te całe powitania były, moim zdaniem, trochę przesłodzone, ale reszta świetna ;)
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  3. Ohayo!

    Uważam, że rozdział wyszedł Ci nieźle. Czytało się lekko. Po prostu wciągasz. :3

    Bosko!

    OdpowiedzUsuń
  4. Rozdział fenomenalny !!! Boże piszesz cudownie ! Dlaczego Bóg obdarzając ludzi takim talentem zapomniał o mnie ? :<
    Spotkanie .. niby nic nie zaszło a mi i tak zrobiło się gorąco xd. :D
    czytam dalej :D

    OdpowiedzUsuń