-Mam dla Ciebie fuchę Sakura!
Naruto w końcu pojawił się w gabinecie, a
po wyściskaniu przybyłej przyjaciółki, oznajmił, że będzie dowódcą czwartej
drużyny ANBU.
-W skład twojej grupy wchodzą : Lee,
kiedyś Hinata, ale teraz sama wiesz; Karin i Sai. Treningi zacznijcie od jutra,
bo nie miałem dla nich lidera od dłuższego czasu i pewnie leniuchowali. Ale
dziś...słyszałem, że się kroi jakaś imprezka, hę?- puścił do niej oko.
-Mnie nie pytaj, ja nic nie wiem...-
rozłożyła ręce mając nadzieję, że uniknie ''przyjęcia powitalnego'', Kurczę,
ale to głupio brzmi...i wszyscy będą o wszystko pytać..- eee...a masz może
jakieś wolne mieszkanie w Jounin House? Będę rozglądać się za czymś, ale jak na
razie muszę mieć gdzie spać- uśmiechnęła się niepewnie.
-No jasne, zaraz dam ci klucze, tylko
gdzie ja je...- szukał po szufladach wyrzucając całą zawartość na podłogę lub
biurko.
-Ekhem...Naruto?- wskazała na papiery i
inne rzeczy teraz porozrzucane po całym gabinecie.
-Hę?- zdziwił się- Aaa...to! - zaśmiał
się - Ebisu posprząta. No dobra, trochę mu pomogę- dodał widząc karcący wzrok
przyjaciółki.
-No! Tutaj są!- wykrzyknął tryumfalnie
trzymając w dłoni pęk kluczy- A jeśli chodzi o mieszkania na sprzedaż...to
wiem, że Sasuke i Itachi mają w tej chwili jedyne wolne posiadłości w swojej
dzielnicy. Sai i Ino też kupili od nich fajną chatę.
-Pomyślę- odparła wymijająco, ale
wiedziała jak była jej odpowiedź.
-Jak chcesz-
widział jej niechęć- ale Jounin House to nie jest miejsce na stałe, no i za
ładnie też tam nie jest. A Sasuke...on się zmienił- wiedział gdzie tkwił
problem. Kiedyś... stracił przyjaciela. Z chwilą, gdy go odzyskał, odeszła jego
przyjaciółka. Nie chciał by znów coś się zepsuło teraz, gdy miał w końcu ich
oboje przy sobie.
-Nie obchodzi mnie czy się zmienił. Ja
po prostu chcę mieszkać...sama- dokończyła.
-Jak chcesz Sakura. To co? Widzimy się
wieczorem?
Kiwnęła głową
i wyszła.
*****
Pokój rzeczywiście był ubogi, warunki
wręcz spartańskie. Łóżko, szafa, jedno krzesło. Łazienka maleńka, ale
przynajmniej czysta.
Włożyła swoje rzeczy na półkę w szafie,
patrząc na ilość jej dobytku, wiedziała, że musi wybrać się na zakupy. Na
szczęście pieniędzy jej nie brakowało. Gdy nie trenowała, dotrzymywała Tsunade
towarzystwa w kasynach. Okazało się, że ma więcej szczęścia niż jej mentorka,
poza tym wiedziała, kiedy przestać.
Myślała o dzielnicy Uchiha...może to nie
taki głupi pomysł? Przecież nie będą mieszkać razem, na dobrą sprawę mogą się
nawet nie widywać. Rozejrzała się po klitce, którą dostała na pokój...Nie była
już nastolatką. Chciała mieć własny kąt, własny dom. Miała już dwadzieścia trzy
lata i chciała już powoli się ustatkować. Może nawet założyć rodzinę? Wbrew
pozorom marzyła o tym by budzić się rano obok ukochanego męża, o
bezpieczeństwie i stabilizacji, a nawet o tym by słyszeć tupot małych bosych
stópek, które zakradałyby się do szafki ze słodyczami...
Westchnęła głośno...o czym ona myśli? Nie
znała nikogo kto mógłby pomóc urzeczywistnić jej marzenia...Nie. Na pewno nie
Sasuke, jedyny mężczyzna, któremu kiedyś tak pochopnie oddała serce i całą
siebie.
Nadal czuła się nieswojo w wiosce. Miała
nadzieje, że zintegruje się z resztą drużyny czwartej i przyzwyczai się na nowo
do życia w jednym miejscu.
Nie wiedziała jeszcze za bardzo co sądzić
o jej nowej ''pracy''. Cieszyła się, że Lee i Sai będą razem z nią, bo nieźle
się kiedyś dogadywali. Ale Karin? Była kiedyś w jego organizacji.
Wiedziała o jej podstawowej zdolności- wyczuwała chakrę nawet z kilku
dziesięciu kilometrów, a po ugryzieniu jej ciała, ''gryząca''osoba dostawała
zastrzyk energii z jej własnej chakry. Ale czy będzie wobec niej lojalna?
Przecież była fanką Uchihy...
Po wzięciu szybkiego prysznica, położyła
się na chwilę by odsapnąć po przebytej drodze i atrakcjach dzisiejszego dnia.
Przytuliła policzek do szorstkiej poduszki i...
Usłyszała głośne pukanie do drzwi. Zerwała
się do pozycji siedzącej. Czyżby zasnęła?
-Sakura! Otwórz! - pukanie nasiliło
się.
Wstała niechętnie z
łóżka. Doszła do drzwi i gdy tylko przekręciła klucz, do środka wpadły Ino,
Tenten, Temari i ...
-Hinata!- rzuciła się w ramiona
przyjaciółki.
-W końcu wróciłaś! Już chciałam szukać
cię po tym wielkim świecie, żebyś przypadkiem nie zapomniała, że to ty masz
przywitać mojego syna po tej stronie!- śmiała się kobieta głaszcząc z czułością
juz dość wypukły brzuszek.
-Ha ha, nie darowałabym sobie tego! To
ja przyjmę twój poród, nikt inny, zapamiętaj to sobie!- pogroziła palcem żonie
Hokage.
-Tak jest-
zasalutowała Hinata, po czym obie uściskały się ponownie.
Nagle za plecami
witających ją koleżanek, Sakura dostrzegła coś czerwonego.
-Karin?
-Ohayo, Sakura-san- wyszła do przodu dziewczyna
w okularach.
Miała długie rude włosy, była niższa od
niej i bardziej krępa, ale twarz miała ładną, choć okulary niestety
odejmowały jej uroku.
-Witaj, dawno się nie widziałyśmy...-
''...ostatnio wtedy, gdy Sasuke kazał mi cię dobić, a chwilę potem sama omal
nie zginęłam z jego ręki? Co mam powiedzieć?''-...eee...mam nadzieję, że
się dogadamy będąc w jednym oddziale.- dokończyła.
Karin speszyła się, ale po chwili
wszystkie rozsiadły się na łóżku Sakury, pozostawiając jedyne krzesło do
dyspozycji ciężarnej Hinaty.
-Mamy niespodziankę!- krzyknęła Ino, a
reszta tylko przytaknęła.
-Dlatego tu jesteśmy. Żeby Cię
przygotować- pisnęła Karin oblewając się rumieńcem.
Sakura zdziwiła się. Pamiętała Karin jako
pyskate i zarozumiałe dziewczę, a nie płochliwe i nieśmiałe stworzenie.
-Tak. I właśnie dlatego musisz wyglądać
szałowo!- i nagle na rozkaz Ino wszystkie zaczęły wyciągać ze swoich toreb
różne ciuchy, kosmetyki i inne cuda.
-Już my Cię
przygotujemy!- błysk w oku Temari troszkę ją przestraszył.
-Przygotujecie na co?- mimowolnie głos
jej zadrżał.
Na twarze zebranych młodych kobiet wpełzł
szeroki uśmiech po czym ryknęły naraz jakby chórem.
-Na imprezę
powitalną!
-Co?! A czy
ja powiedziałam, że się gdzieś wybieram?- miny dziewczyn świadczyły o tym, że
nie zamierzały brać jej zdania pod uwagę.
Po dwóch godzinach przygotowań każda
kunoichi zrzuciła swoje treningowe ciuchy, a założyła coś kobiecego. Temari
ubrała niebieską sukienkę rozkloszowaną u dołu, podobnie Ino, ale w kolorze
cytrynowym. Tenten wybrała fioletową tunikę sięgająca prawie kolan, Karin
zieloną długą spódnicę w parze z czarną bluzką. Hinatka ubrała niebieską
sukienkę z kopertowym dekoltem, która ładnie uwydatniała jej brzuszek. No i
Sakura...''Ale mnie urządziły...''- myślała patrząc w lustro. Widziała w
odbiciu swoje długie nogi w obcisłych czarnych spodniach, obute w szpilki na
dość wysokim obcasie. Oprócz spodni , miała na sobie ciemno zieloną bluzkę
wiązaną na szyi, która odsłaniała całe plecy. Włosy zostały spięte małymi
spineczkami i uniesione do góry, pozostawiając jedynie kilka kosmyków, które
okalały jej smukła szyję. W końcu z Jounin House wyszło sześć młodych, pięknych
kobiet.
-No dobra, to gdzie idziemy? Do was
Hinatka?- spytała Sakura.
Dziewczyny patrzyły
po sobie, w końcu Temari wyciągnęła zza pleców czarną wstążkę.
-Niespodzianka!- i zawiązała jej oczy.
''Zaczynam się bać żony Shikamaru...''- pomyślała.
-Super, teraz
jestem jeszcze jak ślepa..- mruknęła, tak, żeby jej nie słyszały. Mimo wszystko
nie chciała im robić przykrości.
Do jej uszu dochodził chichot
przyjaciółek, stroiły sobie z niej żarty, ale Ino pewnie trzymała ją pod rękę.
Była wdzięczna, że nie wypytywały ją o ostatnie dwa lata i nie były nachalne.
Kompletnie nie podejrzewała gdzie ją
prowadzą, niestety była dość słaba w orientacji w terenie. Podpytywała więc,
licząc na to, że zgadnie.
-Idziemy do
jakiejś knajpy?
-Nie.- padła odpowiedź.
-Do czyjegoś domu?
-Zgadłaś!-
uff...no to pytała dalej.
-Do kobiety czy do mężczyzny?
-Hm...do
dwóch mężczyzn- odpowiedziała chyba Ino.
-Ej, gdzie wy
mnie prowadzicie? Chyba mogę wam ufać, co?- zaśmiała się niepewnie.
-Oj, Sakura, Sakura, jak zwykle się
martwisz.
Padały pytania i odpowiedzi, ale zawiodła
się na swojej błyskotliwości, bo nadal nie wiedziała gdzie zmierza. Po
dłuższej chwili stanęły.
-Jesteśmy-
szepnęła Ino do jej ucha- Wy idźcie przodem, my zaraz dojdziemy.
-Okay!-
usłyszała oddalające się kroki koleżanek.
-A ty chodź
ze mną- rzekła tajemniczo i zdjęła jej opaskę.
Sakura
rozejrzała się.
-Nigdy tu nie byłam- nie rozpoznawała co
to za miejsce, ale bardzo jej się podobało. Stały na końcu brukowanej uliczki,
a na jej krańcach stały niewielkie ładne domki, wyglądające na puste i nie
zamieszkane. Było tu czysto i przyjemnie, sporo zieleni i drzew rosnących
między budynkami, kilka metrów od nich stała nieczynna fontanna.
-Uroczo tu.
-Cieszę się,
że Ci się podoba, Ja i Sai mieszkamy na równoległej ulicy, mamy śliczny domek,
ta część dopiero została wyremontowana i już czeka na nowych mieszkańców...
-Jak to? Czyli jesteśmy...
-...w
dzielnicy Uchiha- dokończyła uśmiechając się promiennie.
Sakura stała
osłupiała. Czyli idą do...
-Sasuke i Itachi mają największy dom, a
Itachi sam nas zaprosił na całą noc. Super, co nie?!- cieszyła się z
niespodzianki.
-Su...super- wyjąkała.
''Super?! Ino czyś
ty oszalała?! Ja zaraz chyba oszaleję! Kobieto, przecież ty mnie w paszczę lwa
prowadzisz!''
-No to chodźmy- blondynka pociągnęła za
rękę oniemiałą dziewczynę w stronę najbardziej okazałego domu.
Budynek był wielki choć niski, co najwyżej
dwupiętrowy, ale dość rozległy. Sakura poczuła delikatną woń
kwiatów...spojrzała w bok. W oddali widać było kawałek ogrodu, który chyba
chował się tuż za domem. Zastanawiała się przez chwilę, kto zajmował się
kwiatami...Miała ochotę iść w stronę zachęcającej zieleni i słodkiego zapachu,
ale...przecież to posesja Uchihy...czyli ogród był także jego...
Z każdym kolejnym krokiem jej serce biło
coraz szybciej. Postawiła stopę na najniższym stopniu. Tak. Przeszłość nadal ją
bolała. To wszystko co się stało...Chciała zacząć żyć normalnie, tak jak
kiedyś. Ale zmieniła się i wiedziała, że nic już nie będzie takie jak kiedyś.
Już nigdy nie będzie dzieckiem, nie zobaczy rodziców, nikt nie odda jej
utraconych lat wypełnionych kłamstwami. Ale chciała żyć z nadzieją w sercu,
którą ktoś jej podarował. I mając w sercu tę właśnie nadzieję, wspinała się
schodami ku głównym drzwiom, obiecując sobie, że tym razem postara się ze
wszystkich sił być w końcu szczęśliwa. Weszły.
Cicho, ciemno. Powoli jej wzrok
przyzwyczajał się do panującego półmroku. Z pokoju obok, który okazał się
przestronnym salonem, dochodziło ciepłe pomarańczowe światło. Skierowały się do
jego źródła. W salonie stały dwie spore kanapy, stół jadalny, duży, wyglądający
na bardzo wygodny fotel i kominek, w którym trzaskał ogień. Podeszła do niego
wyciągając dłonie. Ciepło płomieni dziwnie ją przyciągało oferując swoje
ciepło. Było jej bardzo przyjemnie. Nie dostrzegła nawet, gdy została sama, a
Ino zniknęła.
*****
Patrzył jak kobieta ogrzewa swoje dłonie
przy ogniu. Na jej twarzy tańczyły cienie i światło, oczy lśniły...Dostrzegł
jej nagie ramiona, samotny kosmyk włosów otulał jej szyję i spływał po plecach.
Tak bardzo się zmieniła. Nie rozumiał dlaczego ten obraz tak go poruszył, ale w
tej krótkiej chwili ta kobieta zauroczyła go. Koleżanka z dzieciństwa, towarzyszka
z jednej drużyny, w końcu wiernie czekająca dawna przyjaciółka...Irytująca,
nachalna, zakochana, szczera, troskliwa...taką ją pamiętał. Teraz widział
dojrzałą kobietę, a on nie był już mścicielem, kryminalistą. Odzyskał brata,
miał przyjaciół, więzi...ale nie miał jej. Czy tęsknił? Czy brakowało mu jej?
Do tej pory nie pozwalał sobie za wiele o niej myśleć. Ale teraz, była tutaj,
tak blisko. Czuł jakby opuściła go gorycz, z której nie zdawał sobie wcześniej
sprawy, a pustka, o której nie wiedział, nagle się wypełniła. Przecież była
jego przyjaciółką...i była piękna.
Czuł jak jego ciało reaguje na nią.
Dlaczego tak nagle? Przecież jest wiele pięknych kobiet. Nie jest
jedyna. Ale ...tylko ona wiedziała o nim to co najgorsze i mimo to nie
odrzuciła go. ''Czy nadal mnie...kocha?''- zadał sobie pytanie. Miał ochotę
podejść do niej i dotknąć ją, albo lepiej usiąść obok i delektować się widokiem
jej smukłej szyi, spamiętać każdą linię jej rysów twarzy...
Jednak pragnienie, które się tak
niespodziewanie w nim obudziło, pozostało niezaspokojone.
Czar prysł, zapaliło się światło, a do
salony wbiegło stadko przyjaciół krzycząc:
-Suprise!- ryknął tłum.
Obserwował jak
Sakura podskoczyła wystraszona nie wiedząc za bardzo co dalej ma zrobić, jednak
szybko została obezwładniona uściskami przyjaciół, którzy nie mieli wcześniej
szansy się z nią przywitać.
Kątem oka
dostrzegł jak Itachi schodzi ze schodów.
-To ona?- stanął bezszelestnie obok
brata. Był wyższy, włosy miał dłuższe, spięte z tyłu gumką. Odziedziczył nie
tylko zdolności ninja Uchiha, ale również przystojną powierzchowność tak jak i
młodszy brat.
-Yhm.
- Ładna. Może też się pójdę przywitać?-
szturchnął brata w bok- Ty nie idziesz?
-Już się widzieliśmy- burknął.
-Aha...No to
ja idę.- ruszył nie czekając na Sasuke.
Tymczasem Sasuke obserwował jak starszy
Uchiha podszedł do Sakury. Słyszał jej pełne słodyczy i uśmiechu podziękowania
za użyczenie domu na to przyjęcie. Wtem, dostrzegł jak Itachi odgarnął
zagubiony kosmyk różowych włosów za jej ucho. Nie wiedząc dlaczego, poczuł
przypływ złości. Nie sądził, że może go to obchodzić.
Sakura zamarła. Spuściła wzrok. Czuła jak
rumieńce wpływają na jej policzki. Itachi i Sasuke byli tacy podobni...Nie
pozwalała sobie na takie kontakty z mężczyznami ku ich niezadowoleniu, a mimo
to nie zareagowała gwałtownie jak zwykle w takich sytuacjach. Jego czarne oczy
onieśmielały ją...Takie same oczy miał Sasuke...
Widział jej rumieńce. Była urocza. Gdy
poprawił jej włosy, musnął dłonią skórę na jej policzku. Była delikatna i
jedwabista. Czuł w tym przyjemność, ale nie pożądanie. Miał cel w tym
wszystkim. Pora dowiedzieć się czy panna Haruno ma szansę stać się panią
Uchiha. Tak wiele słyszał o niej przez ostatnie dwa lata, że intrygowała go.
Ale najbardziej intrygowały go reakcje jego młodszego brata, gdy ktokolwiek
wspominał jej imię.
Odwrócił się w stronę ściany, pod którą
stał oparty Sasuke, z rękami założonymi na klatce piersiowej, ciskający z oczu
piorunami. Zaśmiał się w duchu na ten widok i odszedł od Sakury Nie
chciał dziś wylądować w szpitalu, znając charakterek swojego braciszka, mógłby
się tam łatwo znaleźć.
Uuuu robi się gorąco :D. Sasek jest zazdrosny! Współczuje Ebisu. Odwala czarną robotę za Naruto, gdy ten idzie sobie na ramen. Rozdział świetny ;)
OdpowiedzUsuńHehe, coś się zaczyna. Tak, jak Itachiego, mnie również intrygują reakcje Sasuke :D
OdpowiedzUsuńOhayo!
OdpowiedzUsuńNo to się narobiło, nie ma co. Nasz Sasek jest po prostu zazdrosny, a jednocześnie taki słodki. :3 Rozdział nieziemski, lecę czytać dalej. :3
Hot ho hot !
OdpowiedzUsuńPrzyszła pani Uchiha :3
Mrrrrrrrrrrr ciekawie ^^