sobota, 4 sierpnia 2012

III - Itachi...


         -Mam dla Ciebie fuchę Sakura!
         Naruto w końcu pojawił się w gabinecie, a po wyściskaniu przybyłej przyjaciółki, oznajmił, że będzie dowódcą czwartej drużyny ANBU. 
         -W skład twojej grupy wchodzą : Lee, kiedyś Hinata, ale teraz sama wiesz; Karin i Sai. Treningi zacznijcie od jutra, bo nie miałem dla nich lidera od dłuższego czasu i pewnie leniuchowali. Ale dziś...słyszałem, że się kroi jakaś imprezka, hę?- puścił do niej oko.
         -Mnie nie pytaj, ja nic nie wiem...- rozłożyła ręce mając nadzieję, że uniknie ''przyjęcia powitalnego'', Kurczę, ale to głupio brzmi...i wszyscy będą o wszystko pytać..- eee...a masz może jakieś wolne mieszkanie w Jounin House? Będę rozglądać się za czymś, ale jak na razie muszę mieć gdzie spać- uśmiechnęła się niepewnie.
         -No jasne, zaraz dam ci klucze, tylko gdzie ja je...- szukał po szufladach wyrzucając całą zawartość na podłogę lub biurko.
         -Ekhem...Naruto?- wskazała na papiery i inne rzeczy teraz porozrzucane po całym gabinecie.
         -Hę?- zdziwił się- Aaa...to! - zaśmiał się - Ebisu posprząta. No dobra, trochę mu pomogę- dodał widząc karcący wzrok przyjaciółki.
         -No! Tutaj są!- wykrzyknął tryumfalnie trzymając w dłoni pęk kluczy- A jeśli chodzi o mieszkania na sprzedaż...to wiem, że Sasuke i Itachi mają w tej chwili jedyne wolne posiadłości w swojej dzielnicy. Sai i Ino też kupili od nich fajną chatę.
         -Pomyślę- odparła wymijająco, ale wiedziała jak była jej odpowiedź. 
 -Jak chcesz- widział jej niechęć- ale Jounin House to nie jest miejsce na stałe, no i za ładnie też tam nie jest. A Sasuke...on się zmienił- wiedział gdzie tkwił problem. Kiedyś... stracił przyjaciela. Z chwilą, gdy go odzyskał, odeszła jego przyjaciółka. Nie chciał by znów coś się zepsuło teraz, gdy miał w końcu ich oboje przy sobie.
         -Nie obchodzi mnie czy się zmienił. Ja po prostu chcę mieszkać...sama- dokończyła.
         -Jak chcesz Sakura. To co? Widzimy się wieczorem?
 Kiwnęła głową i wyszła.
                                                *****
         Pokój rzeczywiście był ubogi, warunki wręcz spartańskie. Łóżko, szafa, jedno krzesło. Łazienka maleńka, ale przynajmniej czysta.
         Włożyła swoje rzeczy na półkę w szafie, patrząc na ilość jej dobytku, wiedziała, że musi wybrać się na zakupy. Na szczęście pieniędzy jej nie brakowało. Gdy nie trenowała, dotrzymywała Tsunade towarzystwa w kasynach. Okazało się, że ma więcej szczęścia niż jej mentorka, poza tym wiedziała, kiedy przestać. 
         Myślała o dzielnicy Uchiha...może to nie taki głupi pomysł? Przecież nie będą mieszkać razem, na dobrą sprawę mogą się nawet nie widywać. Rozejrzała się po klitce, którą dostała na pokój...Nie była już nastolatką. Chciała mieć własny kąt, własny dom. Miała już dwadzieścia trzy lata i chciała już powoli się ustatkować. Może nawet założyć rodzinę? Wbrew pozorom  marzyła o tym by budzić się rano obok ukochanego męża, o bezpieczeństwie i stabilizacji, a nawet o tym by słyszeć tupot małych bosych stópek, które zakradałyby się do szafki ze słodyczami...
         Westchnęła głośno...o czym ona myśli? Nie znała nikogo kto mógłby pomóc urzeczywistnić jej marzenia...Nie. Na pewno nie Sasuke, jedyny mężczyzna, któremu kiedyś tak pochopnie oddała serce i całą siebie. 
         Nadal czuła się nieswojo w wiosce. Miała nadzieje, że zintegruje się z resztą drużyny czwartej i przyzwyczai się na nowo do życia w jednym miejscu. 
         Nie wiedziała jeszcze za bardzo co sądzić o jej nowej ''pracy''. Cieszyła się, że Lee i Sai będą razem z nią, bo nieźle się kiedyś dogadywali. Ale Karin? Była kiedyś w jego organizacji. Wiedziała o jej podstawowej zdolności- wyczuwała chakrę nawet z kilku dziesięciu kilometrów, a po ugryzieniu jej ciała, ''gryząca''osoba dostawała zastrzyk energii z jej własnej chakry. Ale czy będzie wobec niej lojalna? Przecież była fanką Uchihy...
         Po wzięciu szybkiego prysznica, położyła się na chwilę by odsapnąć po przebytej drodze i atrakcjach dzisiejszego dnia. Przytuliła policzek do szorstkiej poduszki i...
         Usłyszała głośne pukanie do drzwi. Zerwała się do pozycji siedzącej. Czyżby zasnęła?
         -Sakura! Otwórz! - pukanie nasiliło się. 
Wstała niechętnie z łóżka. Doszła do drzwi i gdy tylko przekręciła klucz, do środka wpadły Ino, Tenten, Temari i ...
         -Hinata!- rzuciła się w ramiona przyjaciółki.
         -W końcu wróciłaś! Już chciałam szukać cię po tym wielkim świecie, żebyś przypadkiem nie zapomniała, że to ty masz przywitać mojego syna po tej stronie!- śmiała się kobieta głaszcząc z czułością juz dość wypukły brzuszek.
         -Ha ha, nie darowałabym sobie tego! To ja przyjmę twój poród, nikt inny, zapamiętaj to sobie!- pogroziła palcem żonie Hokage.
 -Tak jest- zasalutowała Hinata, po czym obie uściskały się ponownie.
Nagle za plecami witających ją koleżanek, Sakura dostrzegła coś czerwonego. 
 -Karin?
         -Ohayo, Sakura-san- wyszła do przodu dziewczyna w okularach.
         Miała długie rude włosy, była niższa od niej i bardziej krępa, ale twarz miała ładną, choć okulary niestety odejmowały jej uroku.
         -Witaj, dawno się nie widziałyśmy...- ''...ostatnio wtedy, gdy Sasuke kazał mi cię dobić, a chwilę potem sama omal nie zginęłam z jego ręki?  Co mam powiedzieć?''-...eee...mam nadzieję, że się dogadamy będąc w jednym oddziale.- dokończyła.
         Karin speszyła się, ale po chwili wszystkie rozsiadły się na łóżku Sakury, pozostawiając jedyne krzesło do dyspozycji ciężarnej Hinaty. 
         -Mamy niespodziankę!- krzyknęła Ino, a reszta tylko przytaknęła.
         -Dlatego tu jesteśmy. Żeby Cię przygotować- pisnęła Karin oblewając się rumieńcem. 
         Sakura zdziwiła się. Pamiętała Karin jako pyskate i zarozumiałe dziewczę, a nie płochliwe i nieśmiałe stworzenie.
         -Tak. I właśnie dlatego musisz wyglądać szałowo!- i nagle na rozkaz Ino wszystkie zaczęły wyciągać ze swoich toreb różne ciuchy, kosmetyki i inne cuda.
 -Już my Cię przygotujemy!- błysk w oku Temari troszkę ją przestraszył.
         -Przygotujecie na co?- mimowolnie głos jej zadrżał.
         Na twarze zebranych młodych kobiet wpełzł szeroki uśmiech po czym ryknęły naraz jakby chórem.
 -Na imprezę powitalną!
 -Co?! A czy ja powiedziałam, że się gdzieś wybieram?- miny dziewczyn świadczyły o tym, że nie zamierzały brać jej zdania pod uwagę. 
         Po dwóch godzinach przygotowań każda kunoichi zrzuciła swoje treningowe ciuchy, a założyła coś kobiecego. Temari ubrała niebieską sukienkę rozkloszowaną u dołu, podobnie Ino, ale w kolorze cytrynowym. Tenten wybrała fioletową tunikę sięgająca prawie kolan, Karin zieloną długą spódnicę w parze z czarną bluzką. Hinatka ubrała niebieską sukienkę z kopertowym dekoltem, która ładnie uwydatniała jej brzuszek. No i Sakura...''Ale mnie urządziły...''- myślała patrząc w lustro. Widziała w odbiciu swoje długie nogi w obcisłych czarnych spodniach, obute w szpilki na dość wysokim obcasie. Oprócz spodni , miała na sobie ciemno zieloną bluzkę wiązaną na szyi, która odsłaniała całe plecy. Włosy zostały spięte małymi spineczkami i uniesione do góry, pozostawiając jedynie kilka kosmyków, które okalały jej smukła szyję. W końcu z Jounin House wyszło sześć młodych, pięknych kobiet. 
         -No dobra, to gdzie idziemy? Do was Hinatka?- spytała Sakura.
Dziewczyny patrzyły po sobie, w końcu Temari wyciągnęła zza pleców czarną wstążkę.
         -Niespodzianka!- i zawiązała jej oczy. ''Zaczynam się bać żony Shikamaru...''- pomyślała.
-Super, teraz jestem jeszcze jak ślepa..- mruknęła, tak, żeby jej nie słyszały. Mimo wszystko nie chciała im robić przykrości.
         Do jej uszu dochodził chichot przyjaciółek, stroiły sobie z niej żarty, ale Ino pewnie trzymała ją pod rękę. Była wdzięczna, że nie wypytywały ją o ostatnie dwa lata i nie były nachalne.
         Kompletnie nie podejrzewała gdzie ją prowadzą, niestety była dość słaba w orientacji w terenie. Podpytywała więc, licząc na to, że zgadnie.
 -Idziemy do jakiejś knajpy?
         -Nie.- padła odpowiedź.
         -Do czyjegoś domu?
 -Zgadłaś!- uff...no to pytała dalej.
         -Do kobiety czy do mężczyzny?
 -Hm...do dwóch mężczyzn- odpowiedziała chyba Ino.
 -Ej, gdzie wy mnie prowadzicie? Chyba mogę wam ufać, co?- zaśmiała się niepewnie.
         -Oj, Sakura, Sakura, jak zwykle się martwisz.
         Padały pytania i odpowiedzi, ale zawiodła się na swojej błyskotliwości, bo nadal nie wiedziała gdzie zmierza. Po dłuższej chwili stanęły. 
 -Jesteśmy- szepnęła Ino do jej ucha- Wy idźcie przodem, my zaraz dojdziemy.
 -Okay!- usłyszała oddalające się kroki koleżanek.
 -A ty chodź ze mną- rzekła tajemniczo i zdjęła jej opaskę.
   Sakura rozejrzała się.
         -Nigdy tu nie byłam- nie rozpoznawała co to za miejsce, ale bardzo jej się podobało. Stały na końcu brukowanej uliczki, a na jej krańcach stały niewielkie ładne domki, wyglądające na puste i nie zamieszkane. Było tu czysto i przyjemnie, sporo zieleni i drzew rosnących między budynkami, kilka metrów od nich stała nieczynna fontanna.
         -Uroczo tu.
 -Cieszę się, że Ci się podoba, Ja i Sai mieszkamy na równoległej ulicy, mamy śliczny domek, ta część dopiero została wyremontowana i już czeka na nowych mieszkańców...
         -Jak to? Czyli jesteśmy...
 -...w dzielnicy Uchiha- dokończyła uśmiechając się promiennie.
 Sakura stała osłupiała. Czyli idą do...
         -Sasuke i Itachi mają największy dom, a Itachi sam nas zaprosił na całą noc. Super, co nie?!- cieszyła się z niespodzianki.
         -Su...super- wyjąkała. 
''Super?! Ino czyś ty oszalała?! Ja zaraz chyba oszaleję! Kobieto, przecież ty mnie w paszczę lwa prowadzisz!''
         -No to chodźmy- blondynka pociągnęła za rękę oniemiałą dziewczynę w stronę najbardziej okazałego domu.
         Budynek był wielki choć niski, co najwyżej dwupiętrowy, ale dość rozległy. Sakura poczuła delikatną woń kwiatów...spojrzała w bok. W oddali widać było kawałek ogrodu, który chyba chował się tuż za domem. Zastanawiała się przez chwilę, kto zajmował się kwiatami...Miała ochotę iść w stronę zachęcającej zieleni i słodkiego zapachu, ale...przecież to posesja Uchihy...czyli ogród był także jego...
         Z każdym kolejnym krokiem jej serce biło coraz szybciej. Postawiła stopę na najniższym stopniu. Tak. Przeszłość nadal ją bolała. To wszystko co się stało...Chciała zacząć żyć normalnie, tak jak kiedyś. Ale zmieniła się i wiedziała, że nic już nie będzie takie jak kiedyś. Już nigdy nie będzie dzieckiem, nie zobaczy rodziców, nikt nie odda jej utraconych lat wypełnionych kłamstwami. Ale chciała żyć z nadzieją w sercu, którą ktoś jej podarował. I mając w sercu tę właśnie nadzieję, wspinała się schodami ku głównym drzwiom, obiecując sobie, że tym razem postara się ze wszystkich sił być w końcu szczęśliwa. Weszły.
         Cicho, ciemno. Powoli jej wzrok przyzwyczajał się do panującego półmroku. Z pokoju obok, który okazał się przestronnym salonem, dochodziło ciepłe pomarańczowe światło. Skierowały się do jego źródła. W salonie stały dwie spore kanapy, stół jadalny, duży, wyglądający na bardzo wygodny fotel i kominek, w którym trzaskał ogień. Podeszła do niego wyciągając dłonie. Ciepło płomieni dziwnie ją przyciągało oferując swoje ciepło. Było jej bardzo przyjemnie. Nie dostrzegła nawet, gdy została sama, a Ino zniknęła.
*****
         Patrzył jak kobieta ogrzewa swoje dłonie przy ogniu. Na jej twarzy tańczyły cienie i światło, oczy lśniły...Dostrzegł jej nagie ramiona, samotny kosmyk włosów otulał jej szyję i spływał po plecach. Tak bardzo się zmieniła. Nie rozumiał dlaczego ten obraz tak go poruszył, ale w tej krótkiej chwili ta kobieta zauroczyła go. Koleżanka z dzieciństwa, towarzyszka z jednej drużyny, w końcu wiernie czekająca dawna przyjaciółka...Irytująca, nachalna, zakochana, szczera, troskliwa...taką ją pamiętał. Teraz widział dojrzałą kobietę, a on nie był już mścicielem, kryminalistą. Odzyskał brata, miał przyjaciół, więzi...ale nie miał jej. Czy tęsknił? Czy brakowało mu jej? Do tej pory nie pozwalał sobie za wiele o niej myśleć. Ale teraz, była tutaj, tak blisko. Czuł jakby opuściła go gorycz, z której nie zdawał sobie wcześniej sprawy, a pustka, o której nie wiedział, nagle się wypełniła. Przecież była jego przyjaciółką...i była piękna.
         Czuł jak jego ciało reaguje na nią. Dlaczego tak nagle? Przecież jest wiele pięknych kobiet. Nie jest jedyna. Ale ...tylko ona wiedziała o nim to co najgorsze i mimo to nie odrzuciła go. ''Czy nadal mnie...kocha?''- zadał sobie pytanie. Miał ochotę podejść do niej i dotknąć ją, albo lepiej usiąść obok i delektować się widokiem jej smukłej szyi, spamiętać każdą linię jej rysów twarzy...
         Jednak pragnienie, które się tak niespodziewanie w nim obudziło, pozostało niezaspokojone. 
         Czar prysł, zapaliło się światło, a do salony wbiegło stadko przyjaciół krzycząc:
         -Suprise!- ryknął tłum.
Obserwował jak Sakura podskoczyła wystraszona nie wiedząc za bardzo co dalej ma zrobić, jednak szybko została obezwładniona uściskami przyjaciół, którzy nie mieli wcześniej szansy się z nią przywitać. 
 Kątem oka dostrzegł jak Itachi schodzi ze schodów.
         -To ona?- stanął bezszelestnie obok brata. Był wyższy, włosy miał dłuższe, spięte z tyłu gumką. Odziedziczył nie tylko zdolności ninja Uchiha, ale również przystojną powierzchowność tak jak i młodszy brat.
         -Yhm.
         - Ładna. Może też się pójdę przywitać?- szturchnął brata w bok- Ty nie idziesz?
         -Już się widzieliśmy- burknął.
 -Aha...No to ja idę.- ruszył nie czekając na Sasuke.
         Tymczasem Sasuke obserwował jak starszy Uchiha podszedł do Sakury. Słyszał jej pełne słodyczy i uśmiechu podziękowania za użyczenie domu na to przyjęcie. Wtem, dostrzegł jak Itachi odgarnął zagubiony kosmyk różowych włosów za jej ucho. Nie wiedząc dlaczego, poczuł przypływ złości. Nie sądził, że może go to obchodzić.
         Sakura zamarła. Spuściła wzrok. Czuła jak rumieńce wpływają na jej policzki. Itachi i Sasuke byli tacy podobni...Nie pozwalała sobie na takie kontakty z mężczyznami ku ich niezadowoleniu, a mimo to nie zareagowała gwałtownie jak zwykle w takich sytuacjach. Jego czarne oczy onieśmielały ją...Takie same oczy miał Sasuke...
         Widział jej rumieńce. Była urocza. Gdy poprawił jej włosy, musnął dłonią skórę na jej policzku. Była delikatna i jedwabista. Czuł w tym przyjemność, ale nie pożądanie. Miał cel w tym wszystkim. Pora dowiedzieć się czy panna Haruno ma szansę stać się panią Uchiha. Tak wiele słyszał o niej przez ostatnie dwa lata, że intrygowała go. Ale najbardziej intrygowały go reakcje jego młodszego brata, gdy ktokolwiek wspominał jej imię. 
         Odwrócił się w stronę ściany, pod którą stał oparty Sasuke, z rękami założonymi na klatce piersiowej, ciskający z oczu piorunami. Zaśmiał się  w duchu na ten widok i odszedł od Sakury Nie chciał dziś wylądować w szpitalu, znając charakterek swojego braciszka, mógłby się tam łatwo znaleźć.  


    
   

4 komentarze:

  1. Uuuu robi się gorąco :D. Sasek jest zazdrosny! Współczuje Ebisu. Odwala czarną robotę za Naruto, gdy ten idzie sobie na ramen. Rozdział świetny ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Hehe, coś się zaczyna. Tak, jak Itachiego, mnie również intrygują reakcje Sasuke :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Ohayo!


    No to się narobiło, nie ma co. Nasz Sasek jest po prostu zazdrosny, a jednocześnie taki słodki. :3 Rozdział nieziemski, lecę czytać dalej. :3

    OdpowiedzUsuń
  4. Hot ho hot !
    Przyszła pani Uchiha :3
    Mrrrrrrrrrrr ciekawie ^^

    OdpowiedzUsuń